środa, 31 października 2012

Zakładanie rabat kwiatowych: przygotowanie miejsca



Jesień w pełni więc i prace jesienne w pełni.
Do jednych z najważniejszych październikowych prac w moczarowym ogrodzie należy zakładanie rabat bylinowych. Jakoś zawsze tak wychodzi że wszystkie kompozycje które Wam pokazuję na blogu powstają jesienią.



Widocznie muszę mieć cały sezon za sobą by dojrzeć że gdzieś brakuje mi rabaty lub całego pola kwiatowego.
W tym roku miałam sobie odpuścić robienie kolejnych grządek, ale było takie miejsce, a nawet dwa w których aż się prosiło by coś zaaranżować.
Niestety już tak to jest że oprócz mnie nikt nie lubi dzikich kniei i nieokiełznanych chwastów. Kiedy kolejne obszary moczarowiska nabierają „cywilizowanego” wyglądu, te które jeszcze są bardziej dzikie, zaczynają na tym tle straszyć (nie mnie ale „innych innych”).



 I tak, po długich rozważaniach, postanowiłam trochę zasłonić obszary chwastowisk i chaszczowisk parawanami z roślin ciut bardziej eleganckich. Pierwsza lokalizacja to widok na dziką dzikość na wprost od tylnych szerokich drzwi oranżerii.
Z tego ponad 3 metrowego wyjścia był widok na roślinny galimatias. W lipcu ten obszar kwitł i prezentował się w miarę dobrze, o ile można to nazwać w ten sposób. Ale niestety od sierpnia straszył schnącymi badylami i brakiem urody.
Kiedy nastała jesień i widok przez drzwi Oranżerii był już trudny do zaakceptowania nawet dla mnie, przystąpiłam do prac.
Etap pierwszy ocena miejsca:


Po pierwsze wybrany obszar trzeba skosić. Przy ponad metrowych badylach trzeba wyciągnąć pomarańczowego „żuczka” bo zwykła mała kosiarka nie da sobie rady.

Etap drugi: Koszenie
Z żuczkiem takie prace to bułka z masłem...


Po krótkiej chwili jest już po wszystkim.

  
Pierwsze etapy prac za nami. Żuczek jest tak mały bym mogła swobodnie obsługiwać go sama. Kosiarka jest co prawda dość ciężka ale to najbardziej kobieca wersja sprzętu jaki jest mi niezbędny do wszystkich większych prac.
Przy okazji koszenie i grabienie zapuszczonej części murawy.





O żuczku jeszcze kiedyś coś napiszę, a tymczasem przechodzimy do kolejnego etapu.

Etap trzeci: Grabienie.



Wszystko co zostało skoszone musi zostać zgrabione i sprzątnięte. Trzeba to zrobić dokładnie.

Etap czwarty: Zrywanie darni:



W kolejnym etapie znowu pojawi się żuczek i glebogryzarka. Gdyby nie moja wielka niechęć do oprysków, ten etap można byłoby uprościć, opryskując wcześniej wybrany obszar herbicydem. Ale nie w moim ogrodzie!!! Wszystkim, którym nie jest obojętne środowisko w jakim żyją, też odradzam tego typu „ułatwienia”.
Obszar wyznaczony pod rabatę trzeba porządnie przemielić glebogryzarką.
Nie należy jednak robić tego zbyt głęboko by nie wtłoczyć nasion i korzeni chwastów w zimę, a jedynie je oddzielić od niej.
Na tak przygotowane miejsce musimy wkroczyć z widłami, grabiami i dużymi pokładami energii oraz cierpliwości.





Ten etap jest najgorszy i trwa najdłużej ale przyłożenie się do niego gwarantuje nam mniej pracy z pieleniem nowo założonej rabaty.
No i potem dla spokoju możemy wzruszyć ziemię dużo głębiej by na koniec wszystko rozgrabić na równą płaszczyznę.



Z racji że moje „trawniki” a raczej murawy składają się z roślin wszelakich, w tym turzyc i perzu, który swym rozłogami rozprzestrzeniają się wszędzie, ranty rabat otaczam wkopanymi betonowymi płytami. Bez tego, wątpliwej urody, ogrodzenia nie dałbym sobie rady z pieleniem. I wiem że może nie jest to najelegantsza forma ale naprawdę ułatwia opanowanie ogromnego problemu.





Jak już wszystko jest przygotowane można zabrać się za sadzenie ...ale to może zostawię na inny wpis.



O ile rabata z betonowymi obwódkami będzie kompozycją z krzewów, bylin i roślin jednorocznych, o tyle poletko ziemi pod jabłonkami przyszykowane jest na kwietnik z jednorocznych kwiatów. Na pewno zagoszczą na nim słoneczniki kosmos i titonia, a co jeszcze …..oj długa jest ta lista ;) 
A szczygły jakie będą zadowolone. Dwa razy bardziej niż w tym roku.


Na razie ten kawałek ziemi dekoruje się sam ….jabłkami.


Na końcu trawnika taka ściana kwiatów może być miła dla oka ... 


Wybrałam ten temat na dziś bo jest neutralny, wiąże się z nadzieją na coś pięknego, a nie z przemijaniem tego co piękne....lub tych co piękni (z ducha lub ciała) Jednak ten październik nie był tak piękny jak zakładałam....
 
Dziś też pożegnałam się z pierzastym przyjacielem z którym dzieliłam życie od ponad 10 lat.
Miko lataj szczęśliwie w ptasim raju.

Jesiennie w mojej duszy .....



piątek, 26 października 2012

Ach ten październik!!!



W tym roku październik był naprawdę piękny!
Kończy się a ja czuję ogromy niedosyt! Takich październików mi trzeba!!!
Pięknych i kolorowych.
Z początku spokojnie wszystko żółkło i z każdym dniem ogród stawał się coraz bardziej złoty.





A jak złoty to i rubinowy....




Ale nie przestał być kwiatowy ( choć zaliczyliśmy wczesny przymrozek)






A mimo to wszystko było jesiennie i nostalgicznie ...



Nie chcę zaśmiecać tego postu zbędnymi słowami bo zdjęcia mówią same za siebie. Ale tak naprawdę nie oddają w pełni urody miesiąca. Nie potrafiłam uchwycić tej całej magii i kolorów jakie przybrał ogród. Nie wiem czy zabrakło mi umiejętności czy też urok wisiał w powietrzu i był nieuchwytny?
Ale wiem jedno nie co roku jest tak pięknie i barwnie. Największą niespodzianką były w tym roku jesiony wyniosłe, które zazwyczaj gubią liście bez zbędnej zmiany koloru a tym razem zaszalały.



A ja jesiony dały popis to inne drzewa nie mogły być gorsze i zrobiło się tak barwnie, nawet w ogrodzie północnym, który zazwyczaj jest stonowany o każdej porze roku.










Ogród zachodni i okolice stawu podkowy jak co roku pięknie się wystroiły w jesienne kolory





 





Ogród południowy pozornie też w modnej żółci...


ale tak naprawdę na lilaróż ;)




Ogród Oranżerii







A początku miesiąca było nawet bardzo kolorowo, ale niestety otwarte powierzchnie przyciągają chłody i kosmos dotrwał tylko do pierwszej połowy miesiąca.


Rabata też szybko straciła kolory....
Nie wygląda to fajnie, trochę taki śmietnik się zrobił ale jestem pod wrażeniem że i tak jest nie najbrzydziej jak na październik.


Wewnątrz budynku kolory, jedyne słuszne o tej porze, nie ma szpary którą by nie wdarła się jesień.



Nawet dzikie knieje w jesiennych kolorach



Trochę się tych zdjęć nazbierało, ale trudno mi było odmówić sobie umieszczenia ich wszystkich. To już tak jest jak sobie człowiek narobi blogowych zaległości i sam nie wie czy ma pisać o tym co było, jest, czy o tym co mu akurat wpada do głowy. A każdy pokój ogrodowy, tej pięknej jesienni, jest wart uwagi.