Czerwiec przyniósł upragniony deszcz, trochę odetchnęłam z ulgą że nie muszę wszystkiego podlewać, ale mam też nadzieję że gwałtowne i straszne burze będą nas jednak omijać.
Tym czasem ogród rozwija się dalej, z dnia na dzień przybywa kwiatów zbliżamy się do wielkiego boom róż i rabat kwiatowych. A na razie pojawiły się pierwsze zwiastuny różanego szaleństwa.
W tym roku wyprzedzając wszystkie inne zakwitła Frühlingsgold, stając się największą atrakcją ogrodu różanego.
Ogród Północny pożegnał się z kwitnącymi kasztanowcami i zalega w pełnej zieleni. Dokańczają kwitnienie głogi które i tak w tym roku dzielnie opierały się upałom.
Alejka do Powozowni
W oranżerii gorąco i jak na tropikalną aurę przystało wszystko rośnie jak dzikie, chmiel dalej kombinuje nad rozkręceniem dachu a winorośl ugina się od zawiązanych owoców. Może powinnam nauczyć się robić wino?
Obserwuje sobie rośliny w tych warunkach i muszę powiedzieć że chmiel i winorośl są naprawdę żelaznymi pnączami. Oprócz delikatnych problemów z przędziorkami i koniecznością codziennego żmudnego podlewania są takie momenty że naprawdę zaczynam odczuwać satysfakcję z powstania tego miejsca.
Doczekałam się pierwszych kwiatów z moich jednorocznych eksperymentów, tu Nolana prawie jak powój....prawie czyni różnicę.
A za oknem widok na kwitnącą rabatę, tu wspomniany wcześniej wieczornik który dostał już ksywkę nocnik ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz