Zaczął się luty, jak dla mnie
ostatni miesiąc zimy. O ile będzie łaskawy to przyjemny okres
przedwiośnia może zacząć się już pod koniec miesiąca. Nie
ukrywam że czekam już na to! W Moczarowym ogrodzie przyroda zdaje
się oznajmiać że ten czas się zbliża nieubłaganie.
Ptaki są wyraźnie pobudzone, bażanty
nawet w karmniku tokują i zalecają się do samic, sikorki śpiewają
wiosennie. Na leszczynie kotki wyciągają się jak cukierki
ciągutki.
A to że dziś w nocy było -25 stopni
to taki chłodny prysznic dla całej rozbudzonej przyrody. Dalej
nerwowo sprawdzam prognozy pogody i liczę na to że zima długo nie
będzie taka sroga i że to takie ostatnie podrygi. Szkoda że w
ogóle tak zmroziło nam świat wokoło, a do tego z tak znikomą
ilością śniegu.
Widziałam już światełko w tunelu że
zakwitną mi moje hortensje ogrodowe których pąki kwiatowe są
bardzo wrażliwe na niskie temperatury. W zamian za to raczej
przemarzną do imentu całe krzaki. Czyli znowu historia z serii nie
chwal dnia przed zachodem słońca a wręcz przed północną....i
nie ciesz się za wcześnie.
Ziemia dziś rano była tak
niemiłosiernie zmrożona, taka pylista, a krajobraz wręcz
księżycowy W różnych odcieniach szarości. Nawet świerki
zmieniły kolor na taką zbolałą zieleń w której ciężko
dopatrzeć się życia. Trudno uwierzyć że za miesiąc, może
półtora, przyroda zacznie ożywać mimo tego śmiercionośnego
mrozu. Często jak patrzę na zmrożoną ziemię dociera do mnie ile
siły tkwi w roślinach które choć przemrożone na kość wiosną
budzą się i zielenią. A to, czy po ostatnich nocach ożyją
wszystkie, no cóż, mówi się trudno.
A co do okryć zimowych kleconych w pełnej desperacji to taki mam "kolorowy ogród" tej zimy ;)) a pod spodem ciemierniki cuchnące.
i bardziej klasyczna pierzynka zimowa.
Tymczasem ogród pozornie zamarł ale
luty to pierwszy miesiąc rozpoczynający prace w ogrodzie.
Po pierwsze to dobry moment by
posprzątać oranżerię, bo potem może zabraknąć na to czasu. To
takie zaklinanie wiosny. W cieplarni jest teoretycznie wiosennie w
każdy dzień ze słońcem. Dziś przy minus 15 temperatura wynosiła
około 7 stopni na plusie. Da się wytrzymać i rozpocząć pracę. A
niewątpliwie jest co sprzątać: wyciąć susz, zamieść podłogę,
wypielić donice w posadzce, może umyć szyby od środka (?). Nie
przepadam za tym bo samych dużych tafli jest 80 i jest to mnóstwo
pracy którą trzeba wykonać co najmniej dwa razy w roku. Na razie
mam tam suszarnię rodzynek. Kosy którym sukcesywnie wycinam te
delicje są przeszczęśliwe.
Ogólny widok na Oranż w zimowej odsłonie.
Choć większość roślin jest sucha
to zdarzają się takie rarytasy.
Drugą ważną pracą jest wycinanie
odrostów korzeniowych i siewek jesionów z różnych niepożądanych
miejsc. Takim poligonem wojennym jest wyspa.
Ogród niby śpi ale tak naprawdę żyje
swoim rytmem...
Jedyne co nie ustaje w krążeniu po
Moczarowisku to woda
Ta w rzece..
i ta w postaci lodu i śniegu który w
lutowym słońcu wyparowuje w oczach i z mało robi się go jeszcze
mniej.
A tym czasem jakieś barwny akcent na deser by nie było tak szaro.
Fajne te chochoły, jakież kolory :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze by spełniły swoje zadanie.
Oby do wiosny, opał w zastraszającym tempie znika :(
Pozdrawiam
no mówiłam, że będzie słodko:-) taki zaangażowany ogrodnik, który przykrywa roślinki własną kołderką;-))) właśnie mi uświadomiłaś, że jest LUTY. Przedwiośnie. Fakt, słońce wiosenne, wysoko. Śniegu nie ma... nic a nic.
OdpowiedzUsuń