wtorek, 21 lutego 2012

Paszkwil Ogrodowy

Pisząc ten tytuł nie mam na myśli ogrodowego krasnala.
Zbliża się wiosna a wraz z nią początki porządków, palenia resztek roślinnych (o zgrozo) i pierwszych oprysków (o podwójna zgrozo!!!) W ogrodzie w tych opadłych liściach, w suchych gałązkach i w trawnikowym mchu, śpią małe ogrodowe paszkwile. Czekają na słoneczko i podmuch wiosennego ciepłego wiatru by wyjść z mikro norek i ożywić sobą przestrzeń wokoło.
Ogrodnik, szczególnie niewprawiony lub niedoświadczony, na hasło "owady", widzi tylko parszywe szkodniki. Czasem jeszcze następuje rozróżnienie na: biedronki, pszczoły i motyle, które są ok i mogą żyć. To wielka łaskawość ze strony ogrodnika. Ta łaska niestety nie dotyczy wielu stworzeń(owadów) które zamieszkują ogrody.
Zawsze jak sięgacie po opryskiwacz, by pozbyć się dziurek na liściach, ogryzionych łodyżek i innych drobnych śladów konsumpcji, zastanówcie się co tracicie.
Kiedy człowiek położy się w trawie lub nachyli nad rabatą pełną kwiatów zobaczy inny świat, pełny niezwykłych istot. W całej plątaninie pędów i na wszystkich piętrach kwiatowej dżungli poruszają się stwory kosmiczne. W oku obiektywu makro widać jak niezwykły jest ten świat, tak często bezmyślnie tępiony chemią.
Co zresztą najważniejsze, naprawdę nie każda z tych istot jest wrogiem ogrodnika. Te żuczki, chrabąszczyki, muszki i pajączki, to często uczestnicy wielkiej ogrodowej uczty w której jedni jedzą pyłek, inni tych co jedzą to pierwsze, a jeszcze inni tych co robią mozaikę z liści lub gustują w koktajlach z roślinnych soków. Takie życie i świat bardzo blisko nas choć oddalony lata świetlne od człowieka.

Wybrałam kilka zdjęć letnich moich ogrodowych paszkwili i chciałabym podzielić się z Wami ich niezwykłą urodą. A który Wam podoba się najbardziej ???


 Na tej samej roślinie raz amatorzy pyłku a raz tych pierwszych ;) Nawet w raju bywa ciężko




Mój faworyt na najbrzydszą muszkę Moczarowiska






Obiad może przyjść sam, pod warunkiem że odpowiednio nakryjemy do stołu...






piątek, 17 lutego 2012

Cały na Biało....

Połowa lutego i pogoda się zlitowała spadł śnieg. Ogród schował się pod białą kołderką.
Lubię śnieżne zimy za to że robi się tak czysto i jasno.
Jedyne co mogę napisać to że żałuję i chyba nie tylko ja, że nie było tak biało jak panowały te arktyczne mrozy. Przed kilkoma dniami jak jeszcze nie było tak biało przeszłam się po ogrodzie, nie był to miły spacer. Spod resztek zmrożonego tworu w stylu śniego-lodu wystawały popalone, z czerniałe rozety roślin dwuletnich i ciemierników. Liście goździków brodatych zrobiły się szkliste. Co tu długo się rozpisywać wiosną będzie nieprzyjemne liczenie strat.
Ale tymczasem krótka upojna chwila z urokliwą delikatną i zwiewną panią zimą w miłej odsłonie.
Nareszcie suche badyle i badylki wyglądają urokliwie pod biała posypką ...


Śniegowe czapeczki








Zimowy klimat sprzyja wyciszeniu, szczególnie jak pada śnieg w Moczarowym ogrodzie zapada taka magiczna cisza.




Ale żeby nie było tak spokojnie, w domu mam małych rozpraszaczy zimowej nostalgii.
Co prawda strączek z małymi groszkami pękł i malce rozjeżdżają się już po Polsce, dając mam nadzieję dużo radości swoim nowym rodzinom. Ale "bagienko" nie opustoszeje zupełnie, bo trzy małe groszki zostaną z nami.
Długo trwała wojna kto ma zostać, moja cała rodzina stała murem za Haszem a ja za Hebanem. I tak z jednego psiaka mamy dwa. Wojna trwa dalej więc pewnie będą jakieś wieści z frontu ;)  no i pozostanie z nami Heca.
Przedstawiam Wam tym samym nowych mieszkańców Moczarowego ogrodu.
Hasz Locura en los Ojos



Heban Locura en los Ojos



Heca Locura en los Ojos



wtorek, 7 lutego 2012

Róża śmietnikowa.



Dla mnie to najpiękniejsza róża, o najwspanialszym zapachu i oszałamiającym kolorze amarantu. Marzenie mojego dzieciństwa rosa rugosa - róża pomarszczona.



A wszystko zaczęło się kiedy byłam małym dzieciakiem i to dość chorowitym i całe tygodnie spędzałam u dziadków w Warszawie na starym Żoliborzu. I tam obok budynku śmietnika, stojącego na podwórku rósł cud krzew. O botanice miałam wtedy nikłe pojęcie. Zostałam jedynie poinformowana że ten krzew to róża. I tak by określić ta najwspanialszą z wspaniałych ochrzciłam ją różą śmietnikową. Tak wpisała się w słownik mojej rodziny.


Czasem jak dziadek Ryś szedł na zakupy do sklepu zwanego Merkurym to ukradkiem zrywał mi po jednym kwiatku. Tej uczty dla zmysłów i mojej nieziemskiej wprost radości nie da się opisać żadnymi słowami.
Od śmierci Rysia minie w tym roku 10 lat, krzak też już nie istnieje. Podczas jakiś porządków został usunięty tak jak i cała rabata malw ciągnących się wzdłuż kamienicy. Ale pozostają wspomnienia tych pięknych lat.



Kiedy urosłam na tyle by zająć się działaniami ogrodowymi moim pierwszym pomysłem było oczywiście posadzenie róży śmietnikowej w Moczarowisku. Niby super początek przygody ze szpadelkiem i grabkami oraz zieloniastymi, ale okazało się że dla mnie fatalny. Każdy kolejny krzak wegetował po czym dokonywał żywota!!! Jak to możliwe że najmniej wymagająca roślina z grupy roślin ruderalnych – czyli takich które urosną nawet tam gdzie nic nie chce rosnąć, zdychała?
Nad Bałtykiem całe piaszczyste wydmy porośnięte tym często już chwastem różanym, a tu klapa za klapą. Nie ma jak starać się za bardzo...znacie to prawda? Moje róże słabo radziły sobie z moją nadgorliwością i czułą opieką. Miały za mokro, za cieniście, za żyzną ziemię. I to wszystko naj naj naj bardzo im szkodziło. Upłynęło sporo wody w płynącej przez bagienko rzece nim dotarło do mnie że one chcą mieć warunki śmietnikowe. I wtedy odniosłam sukces w ich uprawie. Ich pierwszym „udanym” siedliskiem była skarpa na wyspie. Rosną sobie tam po dziś dzień i mają się dobrze. O tyle fajnie że kupowałam je w wersji bezdoniczkowej i okazało się że jedna z nich jest biała, bonus od losu.





Później pojawiły się w ogrodzie jej odmiany, też bardzo przyjemne i wygodne w uprawie. Nic ode mnie nie chcą, co jest ich największą zaletą. Wytrzymują tęgie mrozy (ponad -30), nie bardzo przeraża je susza, ucieszą się jak okazjonalnie je nawiozę. Mają po prostu chęć do życia mimo wszystko, co bardzo sobie cenię.

ROSA RUGOSA PINK GROOTENDORST



ROSA RUGOSA RITAUSMA



Tak naprawdę to bardzo piękne i nie zawsze doceniane róże. Grupa odmian rosa rugosa jest bardzo różnorodna i ozdobna przez cały rok. Róże kwitną od czerwca do późnej jesieni. Mają piękne ozdobne owoce i ładny pokrój taki w sam raz na wypełnienie przeróżnych słonecznych obszarów w ogrodzie. Można nimi na przykład zasłaniać śmietnik ;)


Jest jednym z tych krzewów który naprawdę ma zawsze coś do zaoferowania, od czerwca kwiaty, a potem kwiaty i dojrzewające owoce.


Na jesieni pięknie się przebarwiają jej liście.


A na koniec takie zimowe śliczne widoki ;)







piątek, 3 lutego 2012

Luty w zimowej szacie



Zaczął się luty, jak dla mnie ostatni miesiąc zimy. O ile będzie łaskawy to przyjemny okres przedwiośnia może zacząć się już pod koniec miesiąca. Nie ukrywam że czekam już na to! W Moczarowym ogrodzie przyroda zdaje się oznajmiać że ten czas się zbliża nieubłaganie.
Ptaki są wyraźnie pobudzone, bażanty nawet w karmniku tokują i zalecają się do samic, sikorki śpiewają wiosennie. Na leszczynie kotki wyciągają się jak cukierki ciągutki.



A to że dziś w nocy było -25 stopni to taki chłodny prysznic dla całej rozbudzonej przyrody. Dalej nerwowo sprawdzam prognozy pogody i liczę na to że zima długo nie będzie taka sroga i że to takie ostatnie podrygi. Szkoda że w ogóle tak zmroziło nam świat wokoło, a do tego z tak znikomą ilością śniegu.



Widziałam już światełko w tunelu że zakwitną mi moje hortensje ogrodowe których pąki kwiatowe są bardzo wrażliwe na niskie temperatury. W zamian za to raczej przemarzną do imentu całe krzaki. Czyli znowu historia z serii nie chwal dnia przed zachodem słońca a wręcz przed północną....i nie ciesz się za wcześnie.
Ziemia dziś rano była tak niemiłosiernie zmrożona, taka pylista, a krajobraz wręcz księżycowy W różnych odcieniach szarości. Nawet świerki zmieniły kolor na taką zbolałą zieleń w której ciężko dopatrzeć się życia. Trudno uwierzyć że za miesiąc, może półtora, przyroda zacznie ożywać mimo tego śmiercionośnego mrozu. Często jak patrzę na zmrożoną ziemię dociera do mnie ile siły tkwi w roślinach które choć przemrożone na kość wiosną budzą się i zielenią. A to, czy po ostatnich nocach ożyją wszystkie, no cóż, mówi się trudno.
A co do okryć zimowych kleconych w pełnej desperacji to taki mam "kolorowy ogród" tej zimy ;)) a pod spodem ciemierniki cuchnące.



i bardziej klasyczna pierzynka zimowa.



Tymczasem ogród pozornie zamarł ale luty to pierwszy miesiąc rozpoczynający prace w ogrodzie.
Po pierwsze to dobry moment by posprzątać oranżerię, bo potem może zabraknąć na to czasu. To takie zaklinanie wiosny. W cieplarni jest teoretycznie wiosennie w każdy dzień ze słońcem. Dziś przy minus 15 temperatura wynosiła około 7 stopni na plusie. Da się wytrzymać i rozpocząć pracę. A niewątpliwie jest co sprzątać: wyciąć susz, zamieść podłogę, wypielić donice w posadzce, może umyć szyby od środka (?). Nie przepadam za tym bo samych dużych tafli jest 80 i jest to mnóstwo pracy którą trzeba wykonać co najmniej dwa razy w roku. Na razie mam tam suszarnię rodzynek. Kosy którym sukcesywnie wycinam te delicje są przeszczęśliwe.



 Ogólny widok na Oranż w zimowej odsłonie.



Choć większość roślin jest sucha to zdarzają się takie rarytasy.


Drugą ważną pracą jest wycinanie odrostów korzeniowych i siewek jesionów z różnych niepożądanych miejsc. Takim poligonem wojennym jest wyspa.
Ogród niby śpi ale tak naprawdę żyje swoim rytmem...


Jedyne co nie ustaje w krążeniu po Moczarowisku to woda
Ta w rzece..



i ta w postaci lodu i śniegu który w lutowym słońcu wyparowuje w oczach i z mało robi się go jeszcze mniej.  



A tym czasem jakieś barwny akcent na deser by nie było tak szaro.