środa, 21 marca 2012

Pierwszy dzień wiosny i refleksje po pierwszym wiosennym weekendzie...

Końcówka zimy była bardzo wiosenna. Miło, ciepło słonecznie...
To też było powodem mojego blogowego milczenia, wsiąkłam w ogrodzie (choć nie tylko).
Po zimie porządki już prawie skończone. Sami rozumiecie że ogród wymaga poświęceń. By mieć o czym pisać musiałam zabrać się za niego porządnie, bo wołał o pomoc z każdego kąta jednocześnie.

O wyjątkowej ciepłej i słonecznej pogodzie, która była w zeszły weekend, trąbiły chyba wszystkie media, już od połowy marca. Miałam więc chytry plan by tą sprzyjającą aurę wykorzystać na dokończenie ciągnących się porządków pozimowych.
Dobry plan nie jest zły, jak każdy wie. Tak więc w sobotę od rana wyległam do ogrodu. Faktycznie było uroczo, słonko świeciło, wiaterek delikatny i ciepły. Nic tylko oddawać się miłym i relaksacyjnym pracom na świeżym powietrzu.
Około 8 rano okazało się że większość moich sąsiadów (do których mam na szczęście dość daleko) powzieła takie same postanowienie jak moje z tą drobną różnicą że wyciągając sprzęt mocno zakłócający ciszę.
Jeśli myślicie że dźwięki wiosny na wsi to romantyczne trele ptasie, to wielce się mylicie. Wiosna oznacza cięcie i rżnięcie... a więc piły spalinowe w dłoń i tniemy co się da. W zimie, najwyraźniej człowiek wsi podejmuje decyzje że żywemu, jak i suchemu, nie przepuści i jak tylko słonko przygrzeje dokonywany jest mord na czym się tylko da. Krzewy, krzaki i drzewa z których każde jest oczywiście owocowe (wycięcie bez pozwolenia) Bo nie od dziś wiadomo że gruszki rosną na wierzbie.... idąc tym tropem większość drzew jest owocowa więc co za różnica.
Dźwięk piły spalinowej doprowadza mnie do wiosennej nerwicy w jakieś 10 minut. To dość poważny zakłócacz mojego dobrego wiosennego nastroju. Kiedyś za wszelką cenę starałam się dowiedzieć co tną i czy mogę coś z tym zrobić....Dziś już wiem że w naszym kraju raju póki nie zmieni się mentalność, nic nie da się zrobić. Toteż około 9 miałam już na uszach zestaw ogłuszający ogólnie.
Poszło gadko, i już się wydawało że jest nieźle ale.....
Wiosna to czas największej frajdy dla człowieka wsi. Jedni grabią i kompostują jak ja, inni palą! podpalają! a na koniec płoną. Czy pierwszy ciepły suchy weekend mógłby zostać zaprzepaszczony? O nie!
Straż pożarna wyła non stop, około 12 powietrze było sine od dymu a po horyzoncie można było wnioskować że cała Polska płonie. Jesteśmy dla siebie największym zagrożeniem, i nikt, żadna wojna, tyle nie jest w stanie zniszczyć, co my sobie sami....
Dym zapędzany z każdej strony zaległ nad Moczarowiskiem dusząc mnie totalnie. Około 13 miałam już głowę jak banię i oczy jak królik. Nie dali mi szansy.
Wiem jedno, następnym razem kupię sobie maskę gazową i zatyczki do uszu, by korzystać z tych pierwszych wiosennych, pięknych dni. Inaczej pozostaje mi zabarykadować się w domu.
W Niedzielę było już po wielkiej wojnie, zgliszcza dymiły, kikuty martwych drzew bielały w oddali....
To był znak że można nieśmiało wyściubić nos z domu. I zobaczyć czy wiosna przyszła.
Donoszę uprzejmie że tak! Małe co nie co już zakwitło. W sumie to nic nowego ale zawsze jakiś żywy akcent.
Ranniki



Pierwsze krokusy,



Przebiśniegi całymi kępami



i ciemierniki




i na deser przylaszczki mikruski


Ale nim doszukałam się oznak życia, które powoli się budzi od początku miesiąca. Zrobiłam też przegląd suszu który z bliska okazuje się nie mniej piękny jak żywe kwiaty...
Oto przykład studium bolesnego zwinięcia... agonia po ataku mrozu?
Suchy liść tykwy.




Krwawniki mocna "przetrzepany" kaprysami pogody.


Moja ulubienica jerzówka która w tej wersji jest bardzo urocza ale zdaje się że chcąc oglądać jej suche kwiatostany naraziłam się na "wysiew totalny" i ilość jerzówek w kolejnym sezonie trochę mnie przerośnie....



A te gwiazdeczki to aster, czyż nie są słodkie?


Co tu ukrywać, może mamy już wiosnę ale ciągle dominują berze i brązy a suche nad żywym, ale jak dalej utrzyma się tak przyjemna aura to lada dzień proporcje zaczną się odwracać...

13 komentarzy:

  1. W naszym ogrodzie tez jeszcze mało wiosny widać, a jednak te pierwsze wiosenne podrygi są cudne. Kwitną przebiśniegi, nieśmiało wychodzą z ziemi tulipany, są już bazie, a my tylko chodzimy z nosami przy ziemi niczym trzy psy tropiące, bo i Ciocia już poczuła ciąg do Matki Ziemi. Nawet kos - przystojniak juz się zameldował w ogrodzie:-)))
    Ściskam
    Asia
    PS. U nas jak na razie nie wypalali...

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety to palenie jest przerażające. Choć co do cięcia drzew (nie wycinania zdrowych) to jednak jest czasami konieczne. Cięcie piła ręczną jest dość wykańczające. Chyba to są "uroki" mieszkania na wsi. Samo życie, bliko natury instykty animalistyczne dają znać w najmniej oczekiwanych momentach (nie miałaś ochoty kogoś zagryźć?)
    Piękne "cebulki" na zdjęciach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ mi się podobają te zdechłe liście. Takie aksamitne, że chciałoby się do nich poprzytulać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po tych tęgich mrozach teraz potrzeba więcej czasu by coś drgnęło w przyrodzie. U mnie tam gdzie cieplej to zaczyna się zielenić. Pierwsza oczywiście rabata przy oranżerii.

    terra, palenie jest przerażające i wycinanie też (bo oczywiście czasem trzeba) drzewa znikają na potęgę z mojej okolicy ;(
    Czasem te instynkty się budzą .... zagryźć powiadasz....hmmm może czasem ;)

    Co do tych liści tykwy, byłam nimi zauroczona wyglądają jak małe dzieła sztuki, choć Ewo nie są aksamitne tylko dobrze udają.

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas, przy domu tylko śnieżyczki i krokusiki, gdzieś nieśmiało zagląda ku słońcu cebulica. Żonkile się szykują, ale listeczki jeszcze w pół drogi do maksymalnej swojej długości. Bez lilak już "się puszcza" w liscie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też mam podobne ambiwalentne odczucia i obserwacje związane z wiosną, niestety aktywność naszych rodaków na niwie porządków jest przerażająca- czego nie puszczą z dymem, to usuną sobie sprzed oczu wywalając do lasu lub okolicznej wody:-/// a o cięciu, nie: zgodnym ze sztuką przycinaniu, już pisałam i dalej będę pisać... jednego się nauczyłam: nie strzępić buzi. Ktoś wycina cisa w ogródku? proszę bardzo, dzwonię na Straż Miejską, żeby sprawdzili, czy ma zezwolenie. Ktoś wypala? dzwonię na Straż Pożarną i mówię, z którego domku chłopina wypełzł, żeby podhajcować. Niech się kmioty (mentalne) ogarną.

    OdpowiedzUsuń
  7. mogę tak nieśmiało jeszcze jedną refleksję dorzucić? Bo widzisz, zgadzam się z tym co piszesz, wszystko to zgroza, ale przynajmniej na wsi jest w niedzielę w miarę cicho (poza żniwami :( ). Niestety niektórzy, szczególnie osoby pracujące cały tydzień w wielkim mieście nie mają czasu w ciągu pięciu dni tygodnia, zatem w sobotę i w niedzielę ruszają do pracy w ogrodzie, tną koszą, warczą, piłują. O rany, i jeszcze mają pretensje, że sąsiadom to przeszkadza. Masz rację trzeba by zmienić mentalność, ale okazuje się, że każdy kij ma dwa końce i nie zmienimy tygodnia pracy. Ja na pracę w niedzielę się nie godzę, niezależnie od wyznania, niedziela w naszym kraju jest dniem wolnym od pracy i niech będzie też dniem wolnym od pracy ogrodowej, bo przecież kto wchodzi w stado wron musi krakać jak one. Wypoczywajmy albo przynajmniej weźmy się za pracę nieprzeszkadzającą.
    Co do palenia też nie znoszę i neguję, a w związku z wypalaniem traw tolerancji u mnie nie ma, choć czasem ognisko na kiełbaski rozpalam :) czyli siedzi we mnie dwulicus :))))

    Ja też korzystałam z ładnej soboty i wycięłam piękne główki jeżówki, ale krokusików u mnie jeszcze nie ma, może za tydzień :) Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie krokusiki skromnie się pokazują, a reszta jeszcze siedzi w ziemi, no tulipany i narcyze listki pokazały ... noce są zimne.
    Całe szczęście traw u nas jeszcze nie wypalali, ale może za zimno im było.
    Drzewek też tak nie wycinają, ale za to piłują drzewo na opał, i to ludzie którzy nie pracują w tygodniu !!!
    Nie wiem co to jest ale na mojej wsi, sobota to dzień, w którym nadrabiają cały tydzień :(((
    Z ogromną przyjemnością oglądam Twoje wiosenne kwiatki.
    Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja mam tzw. ogródek działkowy i tam też słyszę dźwięki pił,jest dym z palonych resztek liści i na dodatek czasami jest nieciekawy zapach , bo ktoś "czymś" podlewa ogródek. Nie jest to przyjemne i nie raz uciekłam z ogródka z tego powodu.U mnie przylaszczek nie widać i mało krokusów zakwitło. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. wiosna idzie pełną parą, aż miło popatrzeć!!! piękne zdjęcia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Odpowiedzi
    1. Boże, jak ja rozumiem ,o czym piszesz! Kiedy wprowadziłam się kilka lat temu na swoją wymarzoną wieś, mój dom otaczały dwa piękne sady sąsiadów. Cudowny starodrzew, szczególnie piękny w maju. Dziś po tych sadach zostały chaszcze, drzewa poszły w komin, bo łatwiej zniszczyć, niż zarobić na zimowy opał.A palenie? Czasem śmiejemy się z mężem, że trawki nie musimy już palić, wystarczy nawdychać się tego, co dolatuje z podwórka sąsiadki!Pozdrawiam serdecznie zawsze pełna podziwu dla Twojego ogrodu.

      Usuń
  12. Wiem że te problemy dotykają wielu osób. Ja w dymie siedzę z przerwami od 17 marca (a mamy końcówkę miesiąca) i szczerze mówiąc końca nie widać.
    Tak naprawdę to wszystko jest dla ludzi, jak jest używane z głową. I ogień i piła spalinowa się przydają np w walce z groźnymi i zakaźnymi chorobami, ale nie non stop....
    Szkoda starych sadów dusiu, mi też często serce pęka ...

    OdpowiedzUsuń