Mam sporo zaległych tematów więc jest o czym pisać. Po pierwsze już dawno nie było relacji z oranżerii.
Zabrała się więc za liczenie i wyszło że ponad 200. Większość z nich wymaga nawadniania co najmniej raz dziennie w upalne dni. Nic więc dziwnego że ręce mam coraz dłuższe ;)
W tym roku jak wiadomo ciągle musiałam się pocieszać więc przybyło sporo roślin "szlachetnie kupionych" czyli "balkonowych" A że nie mam balkonu stoją urozmaicając widok oranżeryjnych parapetów. W tej sytuacji nastąpił podział na parapet różowo-fioletowy w którym prym wiodą fuksje i angielskie pelargonie.
Fuksje zdążyły już zawiązać owocki i przystępują do ponownego kwitnienia.
A pelargonie to "świeżynki" i dopiero moszczą się w większych doniczkach.
Drugi parapet oddzielony kurtyną z chmielu w płomiennych kolorach czerwieni i fioletu.
Mój ulubiony heliotrop właśnie zabiera się za kwitnienie.
W duecie z pelargonią
Oraz czerwona pelargonia z niefortunną domieszką różu.
Dzięki tym licznym uprawom zrobiło się naprawdę kolorowo i kwiatowo.
A samych doniczek i roślin przybywa. Bo kolejne maleństwa rosną.
Na przykład koleus
A samych doniczek też .... dla przykładu końcówka serii z przeceny w supermarkecie.
Ale te wszystkie uprawy doniczkowe mają wady, oprócz konieczności ciągłego podlewania. Na skutek sadzenia, przesadzania i nawożenia brudzą posadzkę. Bruk klinkierowy w oranżerii ma tą wadę że jest bardzo chropowaty i potrafią przywrzeć do niego różne osady.
Już po zeszłorocznym sezonie posadzka była po prostu brudna. Rozważałam szorowanie jej szczotką ryżową ale 250 m2 do wypucowania to ciut dużo i chyba ponad moje siły. I byłaby pewnie brudna jeszcze długo, gdyby nie pomocna dłoń mojej drugiej połowy. Dostałam w prezencie myjkę ciśnieniową! Nie ma jak praktyczne prezenty do natychmiastowego użycia. Dzień później podjęłam próbę wyszorowania niesfornego bruku. Każde rozwiązanie ma jakieś wady.... Po dwóch godzinach podłoga faktycznie była wiele czystsza za to reszta...... Ja, szyby, sufit, rośliny, wszystko dookoła było w błocie. Cudowny prezent, taki kobiecy, pomyślałam. Po użyciu czułam się jak u kosmetyczki z maseczką z jakże szlachetnego błota na twarzy. Tak więc wynik tej nierównej walki jest taki że posadzka jest bardziej ceglasta niż szara za to reszta przypudrowana na szaro osadem.
Trudno... czas chodzić z nosem przy ziemi a nie zadartym do góry.