piątek, 3 lutego 2012

Luty w zimowej szacie



Zaczął się luty, jak dla mnie ostatni miesiąc zimy. O ile będzie łaskawy to przyjemny okres przedwiośnia może zacząć się już pod koniec miesiąca. Nie ukrywam że czekam już na to! W Moczarowym ogrodzie przyroda zdaje się oznajmiać że ten czas się zbliża nieubłaganie.
Ptaki są wyraźnie pobudzone, bażanty nawet w karmniku tokują i zalecają się do samic, sikorki śpiewają wiosennie. Na leszczynie kotki wyciągają się jak cukierki ciągutki.



A to że dziś w nocy było -25 stopni to taki chłodny prysznic dla całej rozbudzonej przyrody. Dalej nerwowo sprawdzam prognozy pogody i liczę na to że zima długo nie będzie taka sroga i że to takie ostatnie podrygi. Szkoda że w ogóle tak zmroziło nam świat wokoło, a do tego z tak znikomą ilością śniegu.



Widziałam już światełko w tunelu że zakwitną mi moje hortensje ogrodowe których pąki kwiatowe są bardzo wrażliwe na niskie temperatury. W zamian za to raczej przemarzną do imentu całe krzaki. Czyli znowu historia z serii nie chwal dnia przed zachodem słońca a wręcz przed północną....i nie ciesz się za wcześnie.
Ziemia dziś rano była tak niemiłosiernie zmrożona, taka pylista, a krajobraz wręcz księżycowy W różnych odcieniach szarości. Nawet świerki zmieniły kolor na taką zbolałą zieleń w której ciężko dopatrzeć się życia. Trudno uwierzyć że za miesiąc, może półtora, przyroda zacznie ożywać mimo tego śmiercionośnego mrozu. Często jak patrzę na zmrożoną ziemię dociera do mnie ile siły tkwi w roślinach które choć przemrożone na kość wiosną budzą się i zielenią. A to, czy po ostatnich nocach ożyją wszystkie, no cóż, mówi się trudno.
A co do okryć zimowych kleconych w pełnej desperacji to taki mam "kolorowy ogród" tej zimy ;)) a pod spodem ciemierniki cuchnące.



i bardziej klasyczna pierzynka zimowa.



Tymczasem ogród pozornie zamarł ale luty to pierwszy miesiąc rozpoczynający prace w ogrodzie.
Po pierwsze to dobry moment by posprzątać oranżerię, bo potem może zabraknąć na to czasu. To takie zaklinanie wiosny. W cieplarni jest teoretycznie wiosennie w każdy dzień ze słońcem. Dziś przy minus 15 temperatura wynosiła około 7 stopni na plusie. Da się wytrzymać i rozpocząć pracę. A niewątpliwie jest co sprzątać: wyciąć susz, zamieść podłogę, wypielić donice w posadzce, może umyć szyby od środka (?). Nie przepadam za tym bo samych dużych tafli jest 80 i jest to mnóstwo pracy którą trzeba wykonać co najmniej dwa razy w roku. Na razie mam tam suszarnię rodzynek. Kosy którym sukcesywnie wycinam te delicje są przeszczęśliwe.



 Ogólny widok na Oranż w zimowej odsłonie.



Choć większość roślin jest sucha to zdarzają się takie rarytasy.


Drugą ważną pracą jest wycinanie odrostów korzeniowych i siewek jesionów z różnych niepożądanych miejsc. Takim poligonem wojennym jest wyspa.
Ogród niby śpi ale tak naprawdę żyje swoim rytmem...


Jedyne co nie ustaje w krążeniu po Moczarowisku to woda
Ta w rzece..



i ta w postaci lodu i śniegu który w lutowym słońcu wyparowuje w oczach i z mało robi się go jeszcze mniej.  



A tym czasem jakieś barwny akcent na deser by nie było tak szaro.




2 komentarze:

  1. Fajne te chochoły, jakież kolory :)
    Najważniejsze by spełniły swoje zadanie.
    Oby do wiosny, opał w zastraszającym tempie znika :(
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. no mówiłam, że będzie słodko:-) taki zaangażowany ogrodnik, który przykrywa roślinki własną kołderką;-))) właśnie mi uświadomiłaś, że jest LUTY. Przedwiośnie. Fakt, słońce wiosenne, wysoko. Śniegu nie ma... nic a nic.

    OdpowiedzUsuń