Kto w dzieciństwie czytał "Tajemniczy ogród" na pewno wyobrażał sobie widok jaki ujrzała Mary kiedy otworzyła furtkę zamkniętego na lata ogrodu za ceglanym murem. Czy był to widok podobny do tego?


To bardzo prawdopodobne że był... ale dziś nie będę skupiać się na fikcji literackiej a na ogrodzie, chciałoby się napisać, z krwi i kości... choć może to stwierdzenie nie bardzo pasuje do ogrodu.
No więc powyższe zdjęcia przedstawiają Ogród Południowy po sezonie bez wsparcia rąk ludzkich. Tak to wygląda jak nie wygląda, bo wszystko zarosło. Ale upadek na samo dno jest czasem bardzo potrzebny. Zaciera bowiem wrażenie że wszystko jest dobrze więc nie warto nic zmieniać.
Kiedy siedzimy w jakiejś przestrzeni i coś nam przeszkadza, często brakuje tej możliwości oderwania się i spojrzenia na nią z innej perspektywy. Dlatego ludzie udają się po poradę do architekta krajobrazu lub wnętrz by ktoś doświadczony, świeżym okiem przyjrzał się przestrzeni i nadał jej fajny wygląd. Ja niestety, mam inny problem z moim ogrodem... wiem co jest źle ale to co złe jest często nacechowane wspomnieniami, ma jakieś emocjonalne znaczenie i ciężko mi podjąć decyzję by to zmienić. A jeśli takich błędów narosłych przez lata jest całe multum to sprawa staje się bardzo skomplikowana. Tak własnie było z ogrodem Południowym do którego nie mogłam się zabrać. Półśrodki nie starczały na długo,a na poważne decyzje nie było czasu, pieniędzy i odwagi.
Już w 2009 roku zabrałam się za pierwsze poprawki, skasowałam część altanki z winorośli, zrobiłam porządek na trawniku południowym. Ale dalej problem tkwił w konieczności podjęcia radykalnych zmian, a dwa lata temu nie byłam dostatecznie zdeterminowana do działania. Cały 2010 widać było że praca z 2009 roku nie dała żadnych pożądanych efektów. Ogród jak nie wyglądał tak nie wyglądał. Inne części moczarowiska zyskiwały, chodziło się na spacery tu i tam, a ogród za domem (południowy) omijało dużym łukiem. Tej wiosny kiedy robiłam porządki podjęłam decyzję że czas coś zmienić. Drogi były dwie, jak już wspominałam: w ogóle nic nie robić lub zrobić rewolucje. Rewolucja wiąże się zawsze z kosztami więc czasem trzeba poczekać, a jak czekać to może własnie bezczynnie by nie było żal tego wysiłku wsadzonego w przestrzeń do wymiany.
No więc czekając na zmiany ogród zajmował się sobą, czyli rósł, obrastał i zarastał. Widać prawda?



To już zdjęcia archiwalne, pomimo że z początku września. A obraz postępujących zmian postaram się przybliżyć w kolejnych postach a mam o czym pisać bo uporanie się z tą dżunglą było prawdziwym wyzwaniem.

