Ostatnimi czasy, odbyłam lekcję
latania ze schodów, która była krótka acz intensywna i wątpliwie
przyjemna. Z tej przyczyny kilka przeszłych dni upłynęło mi dość
relaksacyjne o ile pominie się kwestię zdrowotną. I to były w
sumie cudowne dni. Kiedy poczułam że jestem w stanie dosajdać się
do swojej ławeczki nad stawem Podkową, która kończy rabatę
skarpę (pisałam o niej opisując ogród zachodni) zabierając ze
sobą kubek z kawą, natychmiast to zrobiłam. Uświadomiłam sobie
że ostatnio siedziałam na niej..... w Wielkanoc. Hmmm to jakoś
dawno temu było, a przecież uwielbiam siedzieć na tej
ławeczce(!?). O zgrozo! sezon minął a nie było kiedy.
No może lwia część sezonu, ale nie
cały bo mamy zupełnie nie zimową aurę i można jeszcze przebywać
na dworze bez obawy o totalne zamarznięcie. No i to jest kolejna
rzecz za którą kocham Listopad! Mam czas na cieszenie się z
ogrodu! I zupełnie mi nie przeszkadza że drzewa nie mają liści a
byliny sterczą suchymi badylami. Może dlatego że od dziecka
lubiłam wszystkie odcienie „zgniłej zieleni” i ogród w tych
tonacjach bardzo mi pasuje. A może dlatego że go kocham niezależnie
od tego jak wygląda.
Widok na dom od strony stawu (... i moją ławeczkę, jak ktoś się dopatrzy )
Wiem wiem że to przewrotne co pisze i
że jak wszystko tonie w kwiatach i zieleni a nad głowami śpiewają
ptaki to jest piękniej. No i na pewno jest, tyle że co z tego kiedy
ciągle coś trzeba: opielić, skosić, podlać, nawieść, przyciąć
lub przesadzić. A teraz można po prostu posiedzieć na ławeczce i popatrzeć na wodę,
jakie to proste!
Przez ostatnie lata ogród się rozrósł. Czasem zastanawiam się czy nie przesadziłam....dosłownie i w przenośni. Narzuciłam sobie i przestrzeni pewien rygor porządku, względnego i nieidealnego, ale jednak przy tej powierzchni trudnego do uzyskania. Czy aby nie dochodzę do granic utopii? czy nie oczekuję za dużo od siebie i tej dzikiej przestrzeni która chce żyć po swojemu? Moja ławeczka zmurszeje samotnie jeśli ogród będzie wymagał aż tyle krwi i potu.
Tak jak pisałam w poprzednim poście ogród
jest generalnie przygotowany do spoczynku zimowego. Trawniki a raczej
zielne murawy są posprzątane z liści i skoszone na krótko (około
5 cm) i teraz pozostaje regularne rozgrzebywanie kretowin które w
tym okresie masowo się pojawiają …. a było już tak ładnie...
Kasztanowce mogą czuć się bezpieczne
bo większość ich liści chorych została zutylizowana wraz z larwami
szrotówki.
Szlauchy ogrodowe zwinięte, opróżnione
pojemniki na wodę, schowane narzędzia. Ale coś czuję że
przedwcześnie bo jest bardzo sucho i wiele roślin powinno zostać
podlanych.
Porządki nie ominęły też rozsadnika
i składu doniczek tych pełnych i już pustych.
Jedyne co czeka na przyszłą wiosnę
to rabaty, których nie sprzątam przed zimą. Jest wiele powodów
dla których tego nie robię. Można je podzielić na pobudki
egoistyczne i altruistyczne.
Egoistyczne, to takie że ogród byłby
strasznie pusty, smutny i gładki. Idąc na zimowy spacer miałabym
przed oczyma gładkie poletka, bez wyrazu. A tak jest na czym oczy
zawiesić a szron i śnieg ma pole do zimowych dekoracji.
Pobudek altruistycznych jest więcej.
Dobro roślin. Suche pędy stanowią ochronę i osłonę przed
wiatrem, przymrozkami i palącym zimowym słońcem (o ile nie ma
śniegu )
W łodygach i zaschłych liściach
zimują owady (te dobre i złe) a część nasion uprawianych w
ogrodach roślin to przysmaki dla ptaków.
Generalnie ogród jest zbyt wielki i ma charakter zbliżony do parku więc nigdy nie jest wysprzątany do granic możliwości bo nie ma takiej potrzeby ani możliwości. A raczej jest wysprzątany do granic moich możliwości fizycznych.
Ale są miejsca w ogrodzie które
jeszcze czekają na porządki, należy do nich oranżeria. Parę dni
temu opuściły ją cytrusy, bo zaczęłam się martwić że mogą
zmarznąć. Po lukrowym dniu niestety ucierpiały w niej
najwrażliwsze pnącza typu wilec błękitny i tykwa. Ale kobea i
azarina okazały się pancerne. Wiem że najchłodniejsze noce
temperatura w oranżerii spada poniżej zera. Ale jakimś cudem nie
zmarzły w niej, ani dalie i pelargonie, ani canna, ani wspomniane
wyżej pnącza! Widocznie spadki temperatury są krótkie a powietrze
na tyle suche że jakoś uchodzą z życiem. W sumie to oby jak
najdłużej. Ale dalie w ostatnich dniach listopada robią wrażenie!
Przed przyjściem przymrozków wykopałam je z gruntu do donic. I tak
cieszą mnie do teraz.
To magiczny budynek do wydłużania zielonych dni. Dopiero teraz wkracza tu pustka. Powoli rośliny się kończą. Ale na pocieszenie zostaje zimozielony bluszcz w doniczkach. Bo zawsze musi być jakieś pocieszenie...
Widzę, że Twoje możliwości fizyczne są daleko bardziej zaawansowane od moich:-))) Mnie chwilami ogrom prac ogrodowych przerasta. I wtedy sobie bimbam postanawiając tworząc ogród nieco bardziej naturalistyczny:-))) Przyznam się, że lubię jesienne nastroje. Te, gdy jeszcze liście się złocą i czerwienia i można wystawić twarz do słońca. Al;e końcówka listopada jest dla mnie najgorszym czasem. Ciemno, mokro i szaro. I nawet do ogrodu nie chce się wyjść...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Asia
Piękna ta oranżeria
OdpowiedzUsuńAsiu jak się uprę to jestem w stanie dużo zrobić, uporem Moczarowisko stoi ;) Mam nadzieję że ogarnę je na tyle że będzie kiedyś taki moment że będzie wymagało ciut mniej pracy.
OdpowiedzUsuńA co do tego Listopada (ale 2010 też) to bardzo sympatyczną mamy pogodę, mało listopadową, i ja osobiście korzystam z tego. Spacer o tej porze też miły ;)Ale ja mam chyba mroczną naturę, lubię mgły, deszcz, mimo że straszny zmarzluch ze mnie.
Kasiu, dziękuję za komplement! Mam trochę przemyśleń co do niej po tym roku i mam nadzieję że w przyszłym będzie jeszcze ładniejsza :))
Mnie też oranżeria zachwyca.
OdpowiedzUsuńNie myślałabym, że dalia po zamianie grządki na doniczki będzie jeszcze kwitła :)
Ja lubię jesień bo to pora by złapać troszkę wytchnienia, długie wieczory można wykorzystać inaczej niż na "szwendanie sie po ogrodzie" :)
A jak listopad jest jeszcze tak piękny jak w tym roku to czegóż jeszcze chcieć ...
Pozdrawiam
Dzisiaj skorzystałam ze słońca, ogaciłam część roślin i ze zdumieniem odkryłam, że powojnik nadal kwitnie! Ma 4 kwiaty. Szok!
OdpowiedzUsuńZachwyca mnie wszystko, a najbardziej Twój zapał, oranżeria i ławeczka. Cudna! Powodzenia!
OdpowiedzUsuńNie wiem co bardziej mi się podoba, sposób w jaki o ogrodzie piszesz, zdjęcia czy może sam ogród:)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz poczułam takie ukłucie zazdrości - oranżeria fantastyczna.
Bardzo chciałbym zaaranżować piękny ogród, ale niestety nie mam na to jeszcze żadnego pomysłu. Pomyślałem, że może warto byłoby poszukać inspiracji na stronie https://mojakruszwica.pl/pl/665_materialy_partnera/13580_meble-do-restauracji---czy-wiesz-jak-wybrac-odpowiedni-stol.html . W końcu jest ich tam mnóstwo i każdy z jakiś ciekawych propozycji mógłby sobie skorzystać. Co Wy na to?
OdpowiedzUsuń