Po Listopadowej nocy przychodzi
listopadowy dzień.
Poranki bywają na tyle zimne że woda
nie może się zdecydować w którym stanie skupienia pozostać.
Te pierwsze godziny od świtu są teraz
takie malownicze. Nawet pospolite chwasty ustrojone w szron lub
korale z kropelek rosy wyglądają zjawiskowo. Cała skomplikowana
budowa dzikiej łąki wychodzi na pierwszy plan. Z pozostawienia
takich dzikich obszarów w ogrodzie są same korzyści i tylko jeden
minusik. To miejsca zimowania owadów i płazów, które w kolejnych
latach będą nas wspierać w działaniach ogrodniczych (np.
biedronki, ropuchy, rzekotki drzewne), zimą stołówki dla dzikich
ptaków którym karmnik nie zastąpi naturalnego jedzenia (bo nawet
do niego nie zajrzą ) a dla wrażliwych na piękno miejsce doznań
estetycznych, kiedy mróz i śnieg konstruuje na chwastach niezwykłe
dekoracje ze zmrożonej wody. A minus: chwasty mogą się rozsiać,
ale to może dobrze bo za rok można doświadczać powyżej
wymienionych plusów ;) a nie ukrywajmy pielić zawsze się coś
znajdzie..
Dla jednych suche badyle dla mnie
miejsce poszukiwań niezwykłych obrazków z późno jesiennych
spacerów.
A w ogrodzie ozdobnym, nie mniej urodziwe lodowe piękności. Można nazwać że to naprawdę piękna śmierć... wydawać by się mogło że to cukiernicze popisy i ogród posypany został cukrem pudrem.
Wśród roślin które naprawdę mają
się świetnie i zachowały walory ozdobne są chryzantemy (odmiany
niestety nie znam bo je wymaniłam od pewnego pana z jego ogródka) i
astry. Jestem pod ich wrażeniem. Ciągle wyglądają pięknie a
jeszcze piękniej kiedy ozdabia je rosa lub szron. Nie wzruszają je
ochłodzenia. A wręcz przeciwnie lód się na nich rozpuszcza a one
dalej wyglądają jakby to im bardzo odpowiadało. No cóż, w końcu
każdy ma inne preferencje....
Astry
Duet z rozchodnikiem który kompletnie zżółkł ale dalej ma fajne kwiatostany.
no i Tojad
Jesień która częstuje nas teraz
chłodem. Po porannych mgłach lub przymrozkach, do ogrodu powraca
życie. Ostatnie kwiaty które oparły się chłodom i ich barwni
goście.
Tą rusałkę admirał spotykam od
kilku dni, jestem ciekawa kiedy postanowi że to już czas iść
spać.
Jestem wyjątkowo pogodzona z tą
jesienią. Mimo że kolejne mroźne noce zabierają ostatki koloru z
ogrodu, nie jest mi tak szkoda jak to bywało dawniej. Coś się
kończy coś zaczyna. To będzie bardzo emocjonująca zima. Za sprawą
małych fasolek które kiełkują, ale nie w ziemi a brzuchu mojej
Brigi. Bo nasza włoska piękność spodziewa się szczeniaczków. W
długie zimowe noce będę niańczyć małe bąbelki i to bardzo
ubarwi mi życie ;) Mam nadzieję że maleństwa będą tak fajne jak
i kochane jak ich rodzice. ( więcej o tych psach w zakładce
„zwierzęta w ogrodzie” )
och, raz posiałam szczeć, bo tak mi się bardzo podobał, to samo zrobiłam z mikołajkiem i przegorzanem i przyznam szczerze, że już trochę mniej mi się podobają, chwasty z nich okrutne, kujące gorzej jak osty i do tego trudno je kontrolować a jeszcze gorzej wytępić. Jedynie wycinanie pięknych "łebków" z jeszcze nie rozwiniętymi w pełni nasionami, jest skuteczne :))))
OdpowiedzUsuńPsy masz wspaniałe, już kiedyś, zakładkę z psami przejrzałam gruntownie :)))) Prezentują się wyśmienicie i tutaj na zdjęciu, i na kalendarzach również :)))))
Pozdrawiam ciepło
Aneto a ja akurat te rośliny lubię, ale tylko dlatego że nic odemnie nie oczekują ;), na rabacie szczeć się w tym roku wywracała, więc na nią nie wróci. Pojawia mi się niekontrolowanie tu i tam, ale znoszę to cierpliwie. Lubię ją tam gdzie ogród łączy się z krajobrazem. W zimie uwielbiają ją szczygły. Mikołajek i przegorzan u mnie jakoś nie chcą aż tak rosnąć, ale pewnie do czasu.
OdpowiedzUsuńA co do futerkowców to bardzo dziękuję za komplement. To bardzo sympatyczne psiaki! Pewnie jak się urodzą pomęczę Was zdjęciami. Bo małe CC są naprawdę słodziutkie.
piękne zdjęcia, naprawdę. No i ile kwiatów!
OdpowiedzUsuńwspaniałe zdjęcia, z przyjemnością się je ogląda...
OdpowiedzUsuń