niedziela, 18 września 2011

Smutna rocznica

Dziś będzie trochę nostalgicznie.
Właśnie tego dnia w zeszłym roku odeszła jedna z najbliższych mi osób, która wywarła wielki wpływ na to jaka jestem. Moja babcia zwana rodzinnie Ajką.
To bardzo smutna rocznica, rocznica straty z którą dalej nie mogę się pogodzić. Ale nie do końca chce tu rozpamiętywać smutki. Wręcz przeciwnie, chce rozpamiętywać przeszłość która wpłynęła na kształt teraźniejszości.


Kiedy byłam małym szkrabem mnóstwo czasu spędzałam w mieszkaniu na starym Żoliborzu u dziadków. Z tym że gro czasu własnie z Ajką, którą całe młode pokolenie tak właśnie ochrzciło zmamienie z oklepanym i wydającym się bez wyrazu określeniem "babcia".

Ajka była kobietą stworzoną do życia w wielkim mieście. To była przestrzeń w której czuła się najlepiej, teatr, wystawa, swoje biurko przy którym czytała i pracowała. Te wszystkie detale i szczegóły od lusterka z Sophią Loren po zapach perfum czy migdałów w starym wielkim kredensie w jej salonie. Tworzyły niezacieralny w mojej pamięci wizerunek.
Tak więc obraz mojej Ajki w mieście był obrazem kobiety światowej, oczytanej, eleganckiej, pięknej i dumnej. Obytej ze światem i kulturą osoby o wielkiej osobowości. Ale ten obraz ulegał pewnym modyfikacjom, kiedy Ajka wkraczała do naszego ogrodu. Skrawek własnej zieleni to była jedyna niedogodność miasta jaka jej chyba przeszkadzała. Ale w naszym ogrodzie tej przestrzeni było chyba wręcz za dużo. I tak z damy w kostiumie i pantofelkach wskakiwała w letnią sukienkę w ogniste kwiaty i wydawała wojnę pokrzywom. Z uporem maniaka walczyła z napierającymi na ogrodowe peonie chwastami. Ale też posuwała się w swych działaniach wiele dalej! Prowadziła warzywnik!!! To były fantastyczne czasy kiedy mieliśmy dzięki jej pracy i uporowi własne warzywa! Marchew, pietruszkę, buraczki! Nigdy potem nie powtórzyłam sukcesu jej upraw.



Wkraczając do ogrodu za domem siadała na schodkach i po udanej kampanii wojennej z pokrzywą delektowała się widokiem wyrastających ze szczelin schodków fiołków.
To ona zaszczepiła we mnie miłość do kwiatów i ogrodu. Widziała go nawet wtedy, kiedy nikt po za nią, go nie widział i nie potrzebował.

Dziękuję jej za to wszystko co mi dała i czego mnie nauczyła i za to że zaszczepiła we mnie miłość do ogrodu i roślin. To dzięki niej dziś zamiast zastanawiać się na jaki kolor pomalować paznokcie, zastanawiam się co zrobić by było pięknie wokoło mnie, by nie zmarnować tego co dostałam od losu.




Kiedyś tłumaczyła mi że jak umrze będzie na mnie patrzeć z fioletowej chmurki i mam nadzieję że patrzy i jest dumna.

4 komentarze:

  1. Na pewno jest dumna.
    Twój ogród jest piękny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pewna, że Twoja Babcia z radością spogląda ze swojej chmurki na piękny ogród, który tworzysz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym, żeby mnie kiedyś tak wspominano...

    OdpowiedzUsuń
  4. Żałuje że nie doczekała powstania oranżerii, że nie zobaczyła rabat pełnych kwiatów jakie powstały w 2010. Na pewno byłaby szczęśliwa a ja razem z nią. tak więc mam nadzieję że naprawdę spogląda z tej chmurki...

    OdpowiedzUsuń