wtorek, 4 października 2011

D. jak demolka i dołki

Ogród Południowy teoretycznie jest najbliżej dworu, ale praktycznie najdalej, bo dostać się do niego można jedynie obchodząc dom dookoła. Co więcej jest szczelnie otoczony przez żywopłoty i w sumie najmniej go widać. To sprawia że stał się odrębną przestrzenią i można w ogóle go nie oglądać. Stąd mój chytry plan by pozostawić go samego sobie. I w sumie przez ten sezon nawet nie bardzo odczuwałam jego brak…. choć czasem kiedy wpadałam zerknąć jak zarasta i popada w zapomnienie odkrywałam że właśnie przekwita jakaś piękna peonia, lub hortensja … że takie wielkie i piękne były naparstnice w tym roku. No i wtedy pojawiała się nuta żalu i smutku że przecież sadziłam tu tyle pięknych roślin i może warto by było się nimi cieszyć a nie dać się satysfakcję powojowi że ma się po czym piąć.
No więc do rzeczy, od czego by tu zacząć … hmmm kiedy zapuszczony ogród przypomina dżunglę pełną lian. Najlepiej wyposażyć się w maczetę i karczować… Przyjmując że w naszej szerokości geograficznej zamiast maczety popularna jest kosa, sierp i współczesny sekator tak uzbrojeni wkroczyliśmy do ogarnięcia masy zieleni za dworem. Przyznam że musiałam wziąć pomocnika bo sama nie dałabym rady w pojedynku z zieloną masą.
Etap pierwszy: koszenie i karczowanie.

Image and video hosting by TinyPic


Nie poszło tak bardzo źle. Po całym dniu spod plątaniny powoju i masy chwastów wyłoniły się altany i przestrzeń którą zajmował trawnik a obecnie dziki chwastnik. Dało to możliwość zaplanowania kolejnych ruchów i wytyczenia nowego układu.
W trakcie sezonu podjęłam decyzję że „remont” ogrodu będzie w 2011 polegał na poprawieniu tarasu południowego czyli części najbliżej dworu. Taras był wyżej niż oko trawnika południowego i łączył się z nim za pomocą schodków. Z tym że po latach ( minimum 80 ) cała skarpa tarasu zaczęła zlewać się z trawnikiem, a schodki rozjeżdżać na skutek słabych fundamentów i ubytku ziemi która je trzymała w pionie.
Do tego resztki altany i krzewy o wątpliwej urodzie powodowały że widok tarasu był zupełnie nieczytelny.
Etap drugi: Wyznaczenie granicy nowej skarpy.
Taras trzeba było trochę przesunąć względem jego poprzedniej granicy. Niestety by wylać fundament pod porządny murek oporowy konieczne było poszerzenie tarasu o 70 cm. Bo na trasie wzdłuż starej granicy zaległy rury od kanalizacji. Ehhh ta współczesność.

Etap trzeci: Kopanie rowów na fundament.
To męska rzecz, nie wtrącam się do głębokich dołków, choć w trakcie tej fantastycznej budowy miewam własne ;) .
Wytyczone fundamenty rozszerzają się ku głównym schodkom.


Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic



Schodki też wymagają solidnego remontu. By doprowadzić je do stanu świetności trzeba by je było rozebrać i zbudować jeszcze raz na solidnym fundamencie, ale to nie wchodzi w grę. Co więcej z zewnątrz były pokryte jakimś "szlachetnym" z wyglądu tynkiem betonowym. Niestety ten tynk popękał i odłazi a ja nie wiem jak go powtórzyć by znowu schodki były takie gładkie i eleganckie....

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

3 komentarze:

  1. Ogrom pracy już za Tobą, mi już na tym etapie bardzo sie podoba :)
    Patrząc na Twoje zdjęcia to czuję się jak w jakimś magicznym, zaczarowanym ogrodzie.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję!
    Magiczny ogród teraz trochę stracił magii na rzecz artystycznego, twórczego nieładu ;)

    OdpowiedzUsuń