piątek, 30 września 2011

Przepis na tajemniczy ogród

Banalny! najbardziej banalny jaki tylko można sobie wyobrazić.... nic nie robić przez minimum jeden sezon! Proste prawda?
Kto w dzieciństwie czytał "Tajemniczy ogród" na pewno wyobrażał sobie widok jaki ujrzała Mary kiedy otworzyła furtkę zamkniętego na lata ogrodu za ceglanym murem. Czy był to widok podobny do tego?

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

To bardzo prawdopodobne że był... ale dziś nie będę skupiać się na fikcji literackiej a na ogrodzie, chciałoby się napisać, z krwi i kości... choć może to stwierdzenie nie bardzo pasuje do ogrodu.
No więc powyższe zdjęcia przedstawiają Ogród Południowy po sezonie bez wsparcia rąk ludzkich. Tak to wygląda jak nie wygląda, bo wszystko zarosło. Ale upadek na samo dno jest czasem bardzo potrzebny. Zaciera bowiem wrażenie że wszystko jest dobrze więc nie warto nic zmieniać.
Kiedy siedzimy w jakiejś przestrzeni i coś nam przeszkadza, często brakuje tej możliwości oderwania się i spojrzenia na nią z innej perspektywy. Dlatego ludzie udają się po poradę do architekta krajobrazu lub wnętrz by ktoś doświadczony, świeżym okiem przyjrzał się przestrzeni i nadał jej fajny wygląd. Ja niestety, mam inny problem z moim ogrodem... wiem co jest źle ale to co złe jest często nacechowane wspomnieniami, ma jakieś emocjonalne znaczenie i ciężko mi podjąć decyzję by to zmienić. A jeśli takich błędów narosłych przez lata jest całe multum to sprawa staje się bardzo skomplikowana. Tak własnie było z ogrodem Południowym do którego nie mogłam się zabrać. Półśrodki nie starczały na długo,a na poważne decyzje nie było czasu, pieniędzy i odwagi.
Już w 2009 roku zabrałam się za pierwsze poprawki, skasowałam część altanki z winorośli, zrobiłam porządek na trawniku południowym. Ale dalej problem tkwił w konieczności podjęcia radykalnych zmian, a dwa lata temu nie byłam dostatecznie zdeterminowana do działania. Cały 2010 widać było że praca z 2009 roku nie dała żadnych pożądanych efektów. Ogród jak nie wyglądał tak nie wyglądał. Inne części moczarowiska zyskiwały, chodziło się na spacery tu i tam, a ogród za domem (południowy) omijało dużym łukiem. Tej wiosny kiedy robiłam porządki podjęłam decyzję że czas coś zmienić. Drogi były dwie, jak już wspominałam: w ogóle nic nie robić lub zrobić rewolucje. Rewolucja wiąże się zawsze z kosztami więc czasem trzeba poczekać, a jak czekać to może własnie bezczynnie by nie było żal tego wysiłku wsadzonego w przestrzeń do wymiany.

No więc czekając na zmiany ogród zajmował się sobą, czyli rósł, obrastał i zarastał. Widać prawda?

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

To już zdjęcia archiwalne, pomimo że z początku września. A obraz postępujących zmian postaram się przybliżyć w kolejnych postach a mam o czym pisać bo uporanie się z tą dżunglą było prawdziwym wyzwaniem.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

wtorek, 27 września 2011

W poszukiwaniu inspiracji...Paris Paris

Czasem trzeba przewietrzyć umysł i wypulić się gdzieś w siną dal.
Szczerze mówiąc sina dal nie jest taka sina a wręcz przeciwnie bardzo barwna i to pod wieloma względami. Nie ukrywam że podróż była mi potrzebna bardzo, ale może nie dokładnie w tym momencie. Choć w moim osobistym przypadku nie ma dobrych momentów bo zawsze jest coś... tym razem ogród.
Właśnie kiedy rozgrzebałam go, do granic możliwości i część roślin została w miarę delikatnie wykopana z ziemi. Wsiadłam w samolot i udałam się do kraju raju a bardziej miasta dla wielbicieli stylu i wielkomiejskiego blichtru.
A tam fiu fiu.... Francja elegancja ;) w stylu dość barokowym.
Ogrody Luxembourg

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic


Otoczenie Louvreu i ogrodów Tuileries

Image and video hosting by TinyPic

Plac des Vosges

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Tak szczerze to trudno powiedzieć bym szukała inspiracji do własnego założenia ogrodowego. Oczywiście jestem szalona ale nie aż tak...
Jedyne co rzuca się w oczy od jakiegoś czasu to dbałość z o zieleń. Kiedyś było z tym wiele gorzej. Odwiedzam to miasto od wielu lat i widzę że nastąpił pewien przełom. Wszystkie skrawki zieleni miejskiej ogrody i parki bardzo odżyły i nabrały blasku. Zmienił się też styl nasadzeń, coraz więcej jest w nich bylin i roślin jednorocznych. Wypływa to pewnie z faktu że łatwiej utrzymać, a w sytuacji pod bramkowej, wymienić kępę traw czy aksamitki niż wielkie drzewo które wymaga więcej pielęgnacji i jest bardziej kosztowne.
Widać kwiaty i trawy górą!!!
Coś nie coś z ulic i drobnych parków miejskich.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

niedziela, 18 września 2011

Smutna rocznica

Dziś będzie trochę nostalgicznie.
Właśnie tego dnia w zeszłym roku odeszła jedna z najbliższych mi osób, która wywarła wielki wpływ na to jaka jestem. Moja babcia zwana rodzinnie Ajką.
To bardzo smutna rocznica, rocznica straty z którą dalej nie mogę się pogodzić. Ale nie do końca chce tu rozpamiętywać smutki. Wręcz przeciwnie, chce rozpamiętywać przeszłość która wpłynęła na kształt teraźniejszości.


Kiedy byłam małym szkrabem mnóstwo czasu spędzałam w mieszkaniu na starym Żoliborzu u dziadków. Z tym że gro czasu własnie z Ajką, którą całe młode pokolenie tak właśnie ochrzciło zmamienie z oklepanym i wydającym się bez wyrazu określeniem "babcia".

Ajka była kobietą stworzoną do życia w wielkim mieście. To była przestrzeń w której czuła się najlepiej, teatr, wystawa, swoje biurko przy którym czytała i pracowała. Te wszystkie detale i szczegóły od lusterka z Sophią Loren po zapach perfum czy migdałów w starym wielkim kredensie w jej salonie. Tworzyły niezacieralny w mojej pamięci wizerunek.
Tak więc obraz mojej Ajki w mieście był obrazem kobiety światowej, oczytanej, eleganckiej, pięknej i dumnej. Obytej ze światem i kulturą osoby o wielkiej osobowości. Ale ten obraz ulegał pewnym modyfikacjom, kiedy Ajka wkraczała do naszego ogrodu. Skrawek własnej zieleni to była jedyna niedogodność miasta jaka jej chyba przeszkadzała. Ale w naszym ogrodzie tej przestrzeni było chyba wręcz za dużo. I tak z damy w kostiumie i pantofelkach wskakiwała w letnią sukienkę w ogniste kwiaty i wydawała wojnę pokrzywom. Z uporem maniaka walczyła z napierającymi na ogrodowe peonie chwastami. Ale też posuwała się w swych działaniach wiele dalej! Prowadziła warzywnik!!! To były fantastyczne czasy kiedy mieliśmy dzięki jej pracy i uporowi własne warzywa! Marchew, pietruszkę, buraczki! Nigdy potem nie powtórzyłam sukcesu jej upraw.



Wkraczając do ogrodu za domem siadała na schodkach i po udanej kampanii wojennej z pokrzywą delektowała się widokiem wyrastających ze szczelin schodków fiołków.
To ona zaszczepiła we mnie miłość do kwiatów i ogrodu. Widziała go nawet wtedy, kiedy nikt po za nią, go nie widział i nie potrzebował.

Dziękuję jej za to wszystko co mi dała i czego mnie nauczyła i za to że zaszczepiła we mnie miłość do ogrodu i roślin. To dzięki niej dziś zamiast zastanawiać się na jaki kolor pomalować paznokcie, zastanawiam się co zrobić by było pięknie wokoło mnie, by nie zmarnować tego co dostałam od losu.




Kiedyś tłumaczyła mi że jak umrze będzie na mnie patrzeć z fioletowej chmurki i mam nadzieję że patrzy i jest dumna.

środa, 14 września 2011

Wodne nimfy

Nim wkroczę do ogrodu południowego zbieram siły, snuje się po ogrodzie i odwlakam nieuchronne prace które nadmną wiszą. I tak doszłam do wniosku że jak na moczarowy ogród mało piszę o bagiennych roślinach.
W sumie część wodna mojego ogrodu jest bardzo dzika i zdominowana przez roślinność rodzimą.
Ale w tym gąszczu są też perełki.
No i te perełki teraz wchodzą w fazę kiedy prezentują się najpiękniej.

Image and video hosting by TinyPic

No właśnie lilie wodne. Jak można o nich nic nie wspomnieć....
Problem w tym że nie mam do nich szczęścia! I wiosną przeżyłam duży zawód....
W zeszłym roku postanowiłam zakupić stare odmiany tych pięknych roślin. Długo się namyślałm jakie wybrać. Musiały być to rośliny przeznaczone do naturalnych zbiorników wodnych, czyli największe, wytrzymujące na sporych głębokościach...
Wiosną pojawiły się 'Attraction' odmiana o amarantowych kwiatach, 'Marliacea Albida' biała, 'Marliacea Rosea' lekko różowa i Marliacea Chromatella o kwiatach kremowych określanych jako żółte. Wszystkie odmiany z początków XX wieku.
Posadzone w mulistym dnie Podkowy rosły jak szalone. W lato 2010 kwitły obłednie i w sumie aż do października cieszyłam się ich bajkowymi kwiatami..
Wiosną odkryłam że coś jest nie tak jak powinno. W maju na powierzchni wody ledwo pojawiały się liście Marliacea Chromatella, które są dość charakterystyczne bo nakrapiane.
I po szybkiej akcji w woderach wyszło na jaw że większość kłączy zgniła... Zmarzły? Sama nie wiem.
Co ciekawe, własnie Marliacea Chromatella uważana jest za najdelikatniejszą odmianę z tych które kupiłam w zeszłym roku. Więc jeśli miał jej zaszkodzić mróz to chyba powinna pierwsza zakończyć żywot.
A tu...

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Kiedy grążele już przekwitły i zawiązały nasiona, one dalej kwitną.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Do tego wytwarzają piekne wielkie liście.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Marmurkowy wzór jest dość uroczy, ale widać go tylko na młodych liściach. Po za tym mam z niego marną uciechę bo lilie rosną z dala od brzegu.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

i cudne kremowe kwiaty które aż świecą z ciemnej tafli wody. A jakie piękne mają wnętrza kielichów.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Szkoda że lilie tak się nie popisały. Nie odkupiłam wszystkich odmian. Poczekam jak po kolejnej zimie wyglądać będą mojej lilie. Choć stawu w stylu Giverny czyli ogrodu Moneta, raczej mieć nie będę. Jestem tochę zawidziona, bo myślałam że rośliny będą się u mnie czuły dobrze i rosły świetnie a tu taka niespodzianka.
Dla porównania grążele i gąszcz ich liści. Widać że jest im już ciasno bo liście wyrastają ponad wodę.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

czwartek, 8 września 2011

Ale kosmos!

Tu kosmos i tam kosmos... wszędzie kosmos.
Dziś trochę o kosmosie ogólno-życiowym i o tym który rośnie na miedzy.
Po pierwsze, mam dzień z kubkiem herbaty, laptopem ( lub do wyboru książką lub czasopismem ) i kołdrą. Czyli podstawowy zestaw leniwca oraz chorego, a ja dziś w tej drugiej wersji. Pogoda Nas po prostu rozpieszczała! 13 stopni wiatr i deszcz... cóż za letnia rozpusta! Ta rozpusta zaowocowała przeziębieniem, a to z kolei, dniem leniwym. Oj taki czas też cenny. Dzięki temu mogłam zajrzeć tu i tam, siam i owam i natknąć się na miłe słowa o swoim blogu w Drugiej stronie ogrodu u Megimoher. Bardzo dziękuje i niezwykle mi miło.
Cieszę się że grono czytelników bloga się powiększa! Bardzo dziękuje za komentarze! Mam wtedy motywację by wynajdywać kolejne tematy, pisać, focić i klecić tego bloga po godzinach i w przebłyskach wolnego czasu ;) A z wolnym czasem było ostatnio bardzo kiepsko. Powodów było kilka ale jeden z nich opiszę za niedługo w rubryce "stara oranżeria". Wiem że tam jeszcze pusto i cicho ale liczę że to się zmieni, bo dociągnęłam pewien etap do końca.
Co do czasu przyszłego to w tym roku pewnie padnę trupem, ale zabiorę się za ogród południowy. Z pewnością będzie co opisywać. Dojrzałam już do poruszenia tego trudnego kawałka przestrzeni. A to dopiero będzie kosmos!!! a właściwie kosmiczna ilość pracy. Można określić że to co się tam dzieje to ogrodowa czarna dziura, która wchłonęła cały układ roślin i zamieniła go w nicość. Teraz powrót do ogrodowej normalności zajmie całe lata świetlne (jak już się trzymać kosmicznej terminologii ) Mam nadzieję że tym razem uda się jakoś opanować sytuację roślinną i zapanuje tam upragniony przez mnie ład.

A jak chodzi o Cosmos w ogrodzie. Ten ma się świetnie. Jestem ciekawa jakie ma nazwy ma w innych regionach Polski ale u nas ma łatkę warszawianki. Cóż żeby wszystkie Warszawianki miały tyle uroku co on...

Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic

Jest słodziutki, od koperkowych liści po urocze talerzykowate kwiatki. W swojej prostocie i delikatności. No ale żeby robił wrażenie musi rosnąć w sporej grupie. Wtedy można docenić jego piękno, bo pojedyncza roślina zupełnie nie wygląda.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Mam całe poletko zwyczajnego prostego Cosmosu ale wysiałam też pełny, który najpiękniejszy jest chyba w odmianie białej (zdjęcie prezentowałam kilka postów wcześniej)
Pełny w kolorze amarantowym.

Image and video hosting by TinyPic

i jego zwyczajni pobratymcy.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

wtorek, 6 września 2011

Czy złość piękności szkodzi?

Dość zamaszystymi krokami zbliża się ostatnia z barwnych pór roku czyli jesień. W tym razem chyba ciut szybciej niż normalnie. A oto dowód....

Image and video hosting by TinyPic

No wiecie państwo! już z samego początku września kasztany spadają .... buuuuu co za lato, które bądź co bądź jeszcze mamy.
W sumie powinnam się ucieszyć bo tak jak wczesną wiosnę, lubię też jesień, która niesie dynamiczne zmiany w przyrodzie. Ale zawsze mi żal że ciepłe dni ustępują chłodnym, wręcz zimnym nocom. Dla mnie to sygnał że czas się zabrać za pracę nad przyszłym wyglądem ogrodu. I zignorować już to co się w tym roku nie udało lub nie wygląda, na rzecz kolejnych lat.
Jakoś tak wyszło że wszystkie rabaty jakie zakładałam w ogrodzie powstawały jesienią a tak dokładnie od sierpnia. Cały niesprzyjający ogrodowi okres zimy można snuć wizje, co z tego wyrośnie. To naprawdę świetny lek na jesienno-zimową "deprechę".
W tym sezonie nie powstaje żadna nowa wielka kompozycja. Jedynie uzupełniane są te które już istnieją. W małej szklarni kipią już z doniczek byliny które wyraźnie marzą by znaleźć nowe obszerne lokum.
Ale zaczynając od początku. Pisałam już wcześniej że jestem zadowolona z wyglądu i kondycji rabaty nad Podkową i że rabata Oranżerii wymaga poprawek, bo zbyt szybko powiało nudą i pustką w znacznej jej części.
No i tak któregoś razu, mijając po raz kolejny sfatygowane tegoroczną aurą rośliny, wstąpił we mnie ogrodniczy diabeł i....

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

To była szybka akcja, wyleciała szczeć która raczyła się położyć na innych roślinach, pożegnałam się ze starą dziewanną. Kłosowiec który nie zachwycał pokrojem ani kwiatami zmienił adres zamieszkania a wszystko co już przekwitło zostało przycięte. Po takiej interwencji zrobiło się jakoś lepiej, bo pokładające się po sobie rośliny po prostu wyglądały fatalnie. Jeszcze to i owo zostało przesadzone i zrobiło się sporo miejsca. A nowi lokatorzy tylko na to czekali.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

No właśnie w małej szklarni czeka cała armia nowych sadzonek które powinny w większości przed zimą znaleźć się w ogrodzie. No więc nie pozostaje nic innego jak szykować im miejsce.
Malwy w doniczkach są malutkie ale w gruncie szybko tworzą piękne rozety liści.

Image and video hosting by TinyPic

tu nowa dziewanna

Image and video hosting by TinyPic

To samo tyczy się innych roślin

Image and video hosting by TinyPic

Tak więc szukając miejsca dla tegorocznego przychówku, robię porządki gdzie się da. Patio, które do niedawna było bastionem roślin jednorocznych przeszło gwałtowne sprzątanie, na rzecz nowych nasadzeń.

Image and video hosting by TinyPic

W efekcie tych działań przemieściłam też część bylin, które nie sprawdziły się w miejscu w którym rosły. Firletkę zniknęła z patio z dwóch powodów, jej kolor kwiatów źle się komponował z resztą rosnących tam roślin, szczególnie różami. A po za tym rosła słabo i wyglądała mizernie.

Image and video hosting by TinyPic


Część roślin jak np. liliowce, pomaszerowały na nowe miejsca by urozmaicić inne kompozycje ogrodowe.

Image and video hosting by TinyPic

A jak już coś się wykopie to trzeba coś wsadzić. Sadzonki wysianych w tym roku bylin ślicznie się ukorzeniły i są już gotowe na posadzenie do gruntu.

Image and video hosting by TinyPic

Najlepiej wybrać, na takie działania ogrodowe, dzień pochmurny i chłodniejszy. Rośliny dokładnie podlać przed posadzeniem, zanurzając na 10 minut w kubełku z wodą całą doniczkę. A następnie wsadzić na wybrane i przygotowane stanowisko.
W sumie w tym sezonie najwięcej sadzonek zamieszka na drugim zagonie rabaty Oranżerii. Zmienią rosnące tam rośliny jednoroczne. To posunięcie ma swoje plusy i minusy. Bo jednak byliny szybciej przekwitają i wchodzą w okres jesiennego spoczynku niż niektóre jednoroczne, które do mrozów kwitną. No cóż ale założenie jest założeniem więc już nastąpiła częściowa zamiana miejsc.

Image and video hosting by TinyPic

Co prawda posadziłam część roślin kwitnących późnym latem, jak jeżówki, słoneczniki bylinowe czy rudbeckie, więc liczę że jednak nie będzie tak źle z tym założeniem w okresie jesieni.

Image and video hosting by TinyPic

W Alejce do powozowni też zamieszkała pewna partia bylin cieniolubnych. Postanowiłam rozprawić się z okazałą kępą pokrzyw i jasnoty która rozprzestrzeniała się na końcu basenu.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

W zamian za tą wątpliwą dekorację dodałam trochę host i parzydło leśne oraz rutewkę, orlik i naparstnicę. Czyli mój cienioznośny zestaw podstawowy.

Image and video hosting by TinyPic

Zobaczymy jak rośliny dadzą sobie tu radę. Bo pokrzywa była tu piękna więc ziemia raczej z tych lepszych i sprzyjających. Ale już to tak bywa że pokrzywa rosła świetnie a coś bardziej przemyślanego może nie koniecznie być równie zadowolone z miejsca. Znowu na efekty trzeba będzie poczekać przynajmniej z jeden sezon.

Image and video hosting by TinyPic

W tym roku sadzenie idzie mi wyraźnie opornie. Bardzo dużo roślin czeka jeszcze w doniczkach na swój moment a ja się zabieram do tych prac jak do jeża ( i to nie mojego ;) ) czekają iglaki i część zamówionych wiosną "rarytasów" i mnóstwo bylin wyhodowanych z nasion. Nic tylko łopatka w łapki i kopać, kopać i wsadzać. Ehhh pracowity czas się szykuje.