Ziemia w glinie, czyli coroczny problem co tu wsypać do doniczek by sadzone w nich rośliny rosły dynamicznie i zdrowo.
Ale zacznę od gliny po obróbce termicznej, czyli od kolekcji donic i doniczek.
Mam wielką słabość do donic terakotowych. O ile plastikowe przełykam z wielkim bólem o tyle ceramicznych mogę mieć niezliczoną ilość i ciągle mi mało. Te z powyższego i poniższego zdjęcia to doniczki z lat 20 i 30 XX wieku.
Dostałam je w prezencie i traktuję jak wielki skarb. Przez lata nabrały przepięknej patyny czyli typowego nalotu i odbarwień. Ale ich młodsze koleżanki, które kupiliśmy dwa lata temu na jakiejś kosmicznej promocji, też uroczo się zestarzały.
W tym sezonie dokonałam kolejnego zakupu glinianych piękności. I to bardzo spektakularnego....
Do dekoracji oranżerii i patio, przybyło 5 wielkich donic. Kupując je, nie do końca zdawałam sobie sprawę że są aż tak duże, jak ich cena na to wskazywała. W wielkim magazynie, były faktycznie duże, ale dopiero na miejscu okazało się jak bardzo. W każdą łakomą, grubaskę wchodzą dwie taczki ziemi!!! Ciut dużo....
Donice i doniczki już grzeją pękate brzuchy w ciepłym klimacie oranżerii. I przyszedł czas by napełnić je świeżym podłożem w którym z czasem wylądują moje liczne uprawy.
I jak co roku zaczyna się kombinacja czym tu nakarmić tą terakotową armię.
A podłoże wymienić trzeba, bo po sezonie wegetacyjnym ich zawartość wygląda tak:
Dla wyjaśnienia dodam że ten dziwny słup, przerośnięty drobną siatką korzonków, to zawartość wysokich donic, które dekorują niezbyt urodziwe parapety oranżerii. Nie sądzę, by cokolwiek chętnie jeszcze raz urosło w takim podłożu.
Tak więc wszystkie donice trzeba opróżnić
No i poszukać czegoś w zamian....
Może ziemia liściowa?
Skarb ukryty pod grubą siatką korzeni pokrzywy, czekał 7 lat by zostać wydobyty.
W tym roku zobaczymy jak się sprawdzi taka wersja lekkiego podłoża.
Jeśli miałabym oceniać tą ziemię po kolorze, dostałaby wysokie noty, ma jednak pewne wady. Podobno, nie jest zbyt zasobna we wszystkie składniki pokarmowe potrzebne roślinom. No i na dodatek jest bardzo przepuszczalna przez co łatwo wysycha.
W oranżerii jest dość ciepło więc trzymanie wody to dość ważna funkcja ziemi, ale podłoże zasobne, na bazie gliny i mułu, schnąc zbijają się w twór podobny do skały i roślinom jakie uprawiam bardzo to nie pasuje.
Zobaczymy jak sprawdzi się lekka opcja.
Po zmieszaniu z ziemią z rabat wygląda zupełnie obiecująco.
I tak nie mam prawa marudzić bo ziemia w Moczarowym ogrodzie jest bardzo żyzna. W zdecydowanej większości to czarnoziem z dużą domieszką materii organicznej. Jest więc w czym wybierać, grzebać i kopać.
Tu fragment powstającego miejsca na "poletko słoneczników" tuż po użyciu glebogryzarki.
Tak wygląda przeciętna ziemia w ogrodzie. Dzięki temu rośliny rosną naprawdę bujnie. A ja mogę trochę odpuścić nawożenie lub używać jedynie nawozów naturalnych, raz na jakiś czas.
Pierwsze rośliny zamieszkały już w nowym lokum. Co prawda, to nasadzenie jeszcze urodą, nie powala na kolana, ale liczę że to się zmieni. Bo założenie jest takie, by coś spływało po donicy w dół, a ma to być srebrnolistna kocanka. Coś ma piąć się do góry, pewnie kobea, oraz coś wypełniać środek. Na razie czekam jak całość należycie się rozrośnie.
Nie ukrywam też, że trochę brakuje mi siły by zużytą ziemię z pojemników dekorujących oranżerię, wywozić gdzieś bardzo daleko, więc w tym roku posłużyła do podniesienia poziomu centralnej donicy na patio.
W zeszłym roku woda zbyt często stała, rosnącym tam kwiatom, w korzonkach i zdecydowana większość z nich nie wytrzymała tych częstych kąpieli. Jako że nie planowałam zakładania na patio bagienka, trzeba było nasypać mini kopczyk by dać szanse na mniej błotniste życie planowanym nasadzeniom.
Oczywiście przez myśl mi przeszło zrobienie sadzawki, oczka wodnego i tym podobnych dekoracji zamiast kopczyka kreta na środku patio, ale skończyło się pojawieniem się kobiety żyrafy, zwanej grzybiarką ;)
Czy panna zostanie na patio na kolejne lata pokarze przyszły sezon. Myślę o dorobieniu jej jakiś koleżanek do plotkowania, bo taka samotna wydaje się smutna.
Tymczasem dziś, dla otuchy i zaklinania ciepłej wiosny, zamieszkały z nią sadzonki przyszłego (mam nadzieję) dywanu kwiatowego u jej stóp.
A jak już skończyłam sadzenie, przytuptała wielka chmura, koloru śliwkowego i spadł rzęsisty deszcz. Więc podlewanie flancy, miałam w gratisie.