Wracając do zaległych tematów nie mogę sobie darować by nie uraczyć Was odrobiną lazurowych klimatów ogrodowych. Jako że uwielbiam wspomniany kolor, to staram się jak mogę, kolekcjonować występujące w nim kwiaty. A nie jest to zadanie łatwe, bo wcale nie ma tak wielu roślin kwitnących błękitnie.
O ile fiolet, występuje dość powszechnie o tyle bliski mu niebieski już nie jest tak pospolity.
W tym roku założyłam że zrobię sobie prezent i obsadzę patio w kolorach niebieskich z domieszką kremowego i różu. Amarant i pokrewne mu różowości były nieuniknione ze względu na rosnące na patio goździki brodate oraz tytoń i kosmos samosiejkę z zeszłorocznych obsadzeń.
Na początek sezonu w maju zakwitły tu szafirki by w czerwcu na ich miejscu pojawił się duet ostróżki z przetacznikem zwanym po łacinie wdzięcznie Veronica.
Obie rośliny ładnie się dopełniały i mieszały. Wyglądały naprawdę wdzięcznie, nawet na tle szarej ściany, która słabo uwydatniała ich delikatny błękit.
W tym sezonie ostróżki były zarówno w wersji wieloletniej, bylinowej, jak również jednorocznej w zdecydowanie bardziej granatowej tonacji.
Ostróżki jednoroczne są wyjątkowo urocze. Mają delikatne listeczki i kwiaty jak rośliny występujące w łanach zbóż ale są podatne na choroby grzybowe.
Kiedy obie rośliny z lekka już kończyły kwitnienie na centralnej donicy patio zaczynało się prawdziwe niebieskie szaleństwo. Felicja, facelia i nolana trzy błękitne piękności jednoroczne, prawie jednocześnie weszły w okres kwitnienia i u stóp "kobiety żyrafy" pojawił się malowniczy dywanik.
Gdyby nie goździk byłoby obłędnie błękitnie i pięknie. Ale niestety mój podstępny wychowanek czekał specjalnie, nie kwitnąc wcześniej, by trochę pomieszać i popsuć efekt w tym roku. Bo kiedy rok temu środkowa donica tonęła w różowościach ( i wodzie niestety) on udawał że jest rośliną ozdobną z liści.
A bohaterki z bliska prezentowały się tak:
Nolana.
Felicja
Facelia
Obok kwitły też czarnuszki oraz równie delikatna marzanka. Wszystko w kolorze letniego czystego nieba.
Nawet czosnek w tym roku w jedynej słusznej barwie.
Wilec też.
Było tak błękitnie że aż wiało chłodem nawet w upalny dzień. Tyle że tak ulotne i delikatne piękno szybko przemija i po moim błękitnym niebie pozostało jedynie wspomnienie....
Mimo że trzy gracje (nolana, felicja i facelia ) to w większości rośliny afrykańskie, to jednak upał dał im się we znaki. Niestety w drugiej połowie lipca już nie było błękitnego dywaniku. Co prawda felicja zabiera się za ponowne kwitnienie ale robi to już zdecydowanie mniej efektownie niż na początku miesiąca. Czarnuszka też już przekwitła zawiązując swoje pękate "owocki".
Było minęło ale jest co wspominać ;)