czwartek, 29 marca 2012

Magia wiosennych promieni słonecznych

Zrównanie dnia z nocą to przełomowy moment dla zmian pór roku. Kiedy przybywa nam światła wszyscy czujemy się jakoś lepiej. Myślę że tak było, jest i będzie. A świadczyć o tym może TO:



Kiedy noc zrównuje się z dniem, we dworze jesteśmy świadkami magicznego momentu, kiedy promień zachodzącego słońca przeszywa dom, przechodząc przez wszystkie pokoje będące w amfiladzie i kończy bieg na drugim krańcu budynku. Ten widok jest niesamowity i świadczy o niezwykle intencjonalnym posadowieniu budynku. 
Najlepszym momentem do oglądania tego spektaklu jest wiosna, kiedy brak liści powoduje że światło może swobodnie pomknąć przez okno i oświetlić kolejne pokoje. Dwór ma 36 metrów długości więc nie jest to podróż krótka.


W tym roku dzień w jakim promień dokładnie przeszedł swą drogę, był ciut zbyt pochmurny.
By całość zagrała jak trzeba, dzień musi być słoneczny a powietrze od horyzontu klarowne, bez mgły ani chmur. To nie dzieje się często, szczególnie że TEN dzień jest tylko jeden. W okolicach zrównania dnia z nocą, słońce owszem przechodzi przez pokoje ale już nie tak. Jego kąt się zmienia i nie pada ono tak bezpośrednio.


Użycie światła do wyznaczenia osi domu i posadowienia go dokładnie na linii wschód-zachód ukazuje jak bardzo przywiązywano wagę do roli stron świata i operacji słonecznej. Życie w historycznej przestrzeni uczy, że dawnej ludzie naprawdę dokładnie analizowali swoje otoczenie i nic nie powstawało bezmyślnie. Takie ustawienie domu miało swoje zalety, ale też dostarczało mieszkańcom pewnych sygnałów płynących z przyrody, od której bezpośrednio zależeli.

4 komentarze:

  1. Niesamowite!
    Moje obserwacje odnośnie naszego mazurskiego domu także dowodzą takowej mądrości. Stara chata jest doświetlona przez słońce, zanim kupiliśmy siedlisko była miejscem sesji zdjęciowych różnych fotografów, właśnie ze względu na to cudowne światło, zapewne też i ze względu na klimat opuszczonego, zrujnowanego domu.
    Słoneczne światło - źródło życia i energii. Kto na codzień nad tym się zastanawia.
    Dzięki - ciekawy post, jak zazwyczaj zresztą.
    Serdeczności
    jolanda

    OdpowiedzUsuń
  2. czytałam już o tym u ciebie wcześniej i bardzo chciałam zobaczyć, dziękuję:-))) I wyobrażałam sobie (czy czytałam?), że po drodze to światło omiata pąki na gałęziach ałyczy w wazonie...

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest wspaniałe. Myślałam, że po takie przeżycia trzeba jechać do dolmenów w Irlandii... i też tylko raz w roku. Cudowne uczucie. Cudowne zdjęcia ;-)) i niewiarygodny spektakl.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie to naprawdę magiczne doznanie. Długie lata nie wiedzieliśmy że dom ma takie niespodzianki w zestawie ;) bo był podzielony na dwa i tam gdzie teraz mamy drzwi pomiędzy salonami była ściana i światło nie przechodziło dalej. Dopiero jak po latach mogliśmy tą ścianę nareszcie zburzyć to odkryliśmy że mamy taką atrakcję wiosenną.
    Megi gałązki ałyczy akurat stały w wazonie na podłodze i nie weszły w kadr :)))

    OdpowiedzUsuń