Wiosna pachnie w tym roku tak obłędnie.
Jest też taka jak
lubię najbardziej... niespieszna. Wszystko się powoli rozwija i trwa dłużej niż
chwilę. Niby jest ciepło, ale jednak jest chłodno.
Na pierwszego kwietnia z okazji Prima aprylis pogoda zrobiła
mi żarcik i nocą na termometrze słupek rtęci opadł do – 8 stopni. Nawet bratki
tego nie wytrzymały i z rana mimo reanimacji mrugały do mnie szklistymi
płatkami i poczerniałymi listeczkami. Choć z wolna się regenerują to urody im
ubyło. W tym roku kwiaty do których mam wyjątkową słabość i na które czekałam z
utęsknieniem jakoś są naznaczone pechem.
Miało być kolorowo i jest aż jarmarcznie. Choć
drobni ziemni wywrotowcy trochę mi tą kolorową wiosnę ostudzili. Bo w planach
tęcza była już jesienią. Ale co zrobisz a konto wiosny gdy licie lecą, to nie
zawsze zaprocentuje kiedy liście rosną. Bo po drodze bywa zima i głód a w tym
przypadku to chyba już łakomstwo. No bo jak wytłumaczyć zniknięcie 55 cebul
tulipanów? No nie można powiedzieć że
zima była sroga i długa więc ktoś tu się opychał bezdusznie…te 5 sztuk to nawet
szkoda że zostało. Patrzę na nie jak na takie resztki po smacznym obiedzie
…widać za dużo było na tym talerzu. A może ta odmiana była gorzkawa?
W całym bagienku kwitną mirabelki i pachną tak cudownie,
chyba pierwszy raz aż tak. Miodowy ciepły zapach roztacza się wokoło.
A i ta biała osnowa jak słodkie ciasto zwabia masę
biesiadników, którzy przy uczcie kręcą się nerwowo a zarazem kojąco szumiąc. W
tym morzu kwiatów całe ławice drobiazgu korzystają z dobrobytu i obfitości
wiosny. Tyle szczęścia na raz.
W ogrodzie północnym pod krzewami fioletowo a powietrze
wokoło pachnie fiołkowo.
A w Oranżerii duszny zapach ciężkiego fioletu bo w tym roku
Wisteria postanowiła pokazać na co ją stać.
Nie umiem oddać jej urody na zdjęciach ale jest tak obłędna że każdą
chwilę staram się spędzić pod tym baldachimem z kaskady kwiatów. Jest rajsko i
bajkowo. Nie mogę się doczekać kolejnych sezonów jak rozrośnie się większa. Mam
ją zaledwie trzy lata i w tym roku przepięłam ją ciut niżej bo wspięła się pod
sam szczyt i zaczęła demolować system otwierania okien oraz poprawiać kształt
rynny. Nie oszukujmy się to piękna modliszka która wpinając się potrafi
narozrabiać i naniszczyć dusząc ofiary które napotka na swej drodze. A potem
upija wszystkich wonią swoich kwiatów, aż głowa boli. Może rynna nie czuła na
taką rozkosz ale gdyby było umierałaby w rozkoszy.
Woda wiosną też pachnie, nie jest to zapach błotnisty i
nieprzyjemny a miękki ciepły i świeży. A w tej wodzie życie już wre a w
szczególności gody. Żaba moczarowa tak bardzo myśli o niebieskich migdałach i
nieziemskich doznaniach że zrobiła się lazurowa. Potem wróci do przyziemnej
kolorystyki ale w dobie miłości każdy może sobie pozwolić na odrobinę
szaleństwa, czyż nie?
Ogólnie jest romantycznie w końcu to wiosna…
WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH WAM ŻYCZĘ!
Uczta zmysłów i uczta dla oczu:-))) My też w każdej wolnej chwili ( wolnej też od przenikliwych wiatrów ) szalejemy w ogrodzie. Ale nie aż tak, jak Ty:-))) Wisteria po prostu wymiata. Piękna jest!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne i życzenia świąteczne załączam!
Asia
jakież śliczności od rana ;) Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie glicynia wymiata :)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt.
Też kocham to powoli rozwijające się piękno...cudownych świąt życzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Post i zdjęcia aż pachną wiosną! Pięknie jest.
OdpowiedzUsuńŚwiętuj radośnie!
Wiosna jest piękna gdy się powoli budzi z zimowego snu i zaczynają kwitnąć drzewa. Wisteria cudowna, fiołki też :)
OdpowiedzUsuńWesołych, pogodnych Świąt!
Pozdrawiam serdecznie.
Właśnie, co my robimy, jak nas nie ma ....Pracujemy, nieraz do upadłego, mówię o sobie ;) Cudowne wiosenne zdjęcia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńprzepiękne!
OdpowiedzUsuńtanona