czwartek, 4 sierpnia 2011

Regresja do średniej

Przyroda dąży w naturalny sposób do równowagi często zaliczając po drodze sytuacje ekstremalne.


Image and video hosting by TinyPic


Zawsze mi się wydawało że lubię równowagę w naturze, aż do momentu kiedy w dość zabawny sposób mój ogród dał mi do zrozumienia że ja chyba nie wiem co to znaczy.
W pewien poranek po kolejnym deszczu, ukazało się odrobinę słońca. Złapałam więc za kubek ogrodnika (zawartość: kawa ) i pomknęłam w kierunku różanego zakątka (ogród różany) w celu nacieszenia się intensywnym o tej porze dnia zapachem róż. To był dobry pomysł, bo padające ostatnimi czasy deszcze mocno poniszczyły kwiaty tych krzewów i ta naprawdę mam wrażenie że lato minie, a ja się nawet nie nacieszę z walorów tych roślin. Róże Angielskie, w tym roku wybitnie leniwe, właśnie zbierają się do ponownego kwitnienia.
Czego mogłam się więc spodziewać tego dnia o poranku? Tak tak... subtelnej woni róż pomieszanej z lekkim zapachem skoszonej dzień wcześniej trawy. No istna radość dla zmysłu powonienia.

Image and video hosting by TinyPic

No więc mknę na to święto cudownych woni, przepełniona wiarą że to będzie cudny początek dnia, kiedy nagle zza zakrętu dobiega mnie zapach straszliwy. Szok! moje róże śmierdzą padliną!!!
Cóż za fatalna niespodzianka. Węch mnie nie myli, zamiast różanych nut, coś pomiędzy zgniłym jajem a psującym się mięsem. Hmm, myślę sobie, jakieś spore zwierze wyzionęło ducha w tak pięknych okolicznościach przyrody, w różanym zagajniku. To bardzo romantycznie, ale mimo wszystko z racji sanitarnych, pozostać tak nie może. Na węch da się określić położenie denata. Kiedy już snułam palny pochówku, znalazłam poszukiwanego.
Winowajca krył się w krzaku żywotnika! Stwór który śmiał tak okrutnie zatruć swym zapachem całą okolicę cechował się raczej niewielkimi gabarytami i zdecydowanie nie wymagał pogrzebu...

Image and video hosting by TinyPic

Szybka analiza i okazało się że mamy do czynienia ze szlachetnym chronionym grzybem zwanym Sromotnik bezwstydny. No faktycznie bezwstydny tak skazić powietrze wokoło!
Podobno owocnik ten jest jadalny w stanie bezwonnym, ale jakoś nie wyobrażam sobie konsumpcji tego gorszyciela z rodziny grzybów.
To sprytna taktyka wykorzystać do rozmnażania muchy. A co przyciąga muchy najlepiej, jak nie takie właśnie aromaty? Owady szybko oczyściły kapelusz ze śluzowatej cuchnącej mazi i proces rozsiewania zarodników, szczęśliwie się zakończył (i dla mnie i dla grzyba)
W sumie popołudniu dawał ledwo wyczuwalne sygnały o swoim istnieniu, ale niesmak pozostał.

Image and video hosting by TinyPic

Jego lokalizacja, akurat tuż przy różach wydaje się być dobrym żartem natury. Gdzieś trzeba było uśrednić tą nienaturalną sielankę. Za cukierkowo, za fajnie, a wystarczy jeden grzyb i wszystko wraca do normy, z raju spada na ziemię.
I nawet Red Eden nic nie pomoże.

Image and video hosting by TinyPic

Choć w tym roku po przycięciu na wiosnę wypuściła piękne pędy i cudnie zakwitła. Nie kocham czerwonych róż, generalnie mam ich na ponad 100 krzaków w ogrodzie różanym jedynie 2. A ogólnie w całym ogrodzie jeszcze z 6, w tym większość na patio. Ale TA róża, w tym roku mnie zachwyciła.
Zakwitła tak wielkimi i pięknymi kwiatami że chodziłam do niej na wycieczki, z resztą nie tylko ja. Jest piękna, ale kapryśna, nie znosi deszczy. Od wody jej płatki brązowieją a pąki potrafią się nie otworzyć. Ale jak już to zrobią to kwiaty mają średnicę talerzyków deserowych i pięknie delikatnie pachą.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Tu Eden Rose w wersji beż Red ;) Czyli słodka i romantyczna.

Image and video hosting by TinyPic



Drugą skromniejszą różą w tonacji czerwonej: Red Leonadro da Vinci.

Image and video hosting by TinyPic

i jej wersja oryginalna w różu. Moja faworytka, naprawdę zakwita całymi kiściami kwiatów i jest dość odporna na choroby i mrozy.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic


Takie dążenie do średniej mamy też w pogodzie. I niestety trwa ono ciut dłużej niż popisy Sromotnika. Najpierw się złościłam że susza i upał. Prawie cały maj i czerwiec gorąco i sucho. Nic nie chciało rosnąć, wszystko schło, czekałam na deszcz nerwowo patrząc na pogodę. No i zaczęło padać. Najpierw było fajnie, ale jak pada i jest zimno cały lipiec to nawet ja zaczynam czuć zmęczenie taką aurą.
Taki widok popołudniu jak w tropikach...

Image and video hosting by TinyPic

no i deszcz też monsunowy

Image and video hosting by TinyPic

i tak co dwa dni....mini powódź. Jak w Tajlandii lub Kambodży, po deszczu wody wszędzie po kostki.

Image and video hosting by TinyPic

Ciut za dużo tej wody. Może średnio na te 4 miesiące wypada to dobrze ale w miesiąc tyle wody to z kolei niektóre rośliny też tego nie wytrzymują.
Pożegnanie z Godecją na patio. Zgniła.

Image and video hosting by TinyPic

Pozostała dziura, w której jest tak grząsko że chyba powinnam zacząć uprawiać w niej ryż, lub jakiś inną błotną piękność.

Image and video hosting by TinyPic

3 komentarze:

  1. Witaj, jestem zachwycona tym ogrodem!
    Jeśli chodzi o grzyba, taka refleksja: skoro się porozsiewał, to w przyszłym roku może być go trochę więcej :( Mam kilka róż w ogrodzie i w tym roku wyglądają koszmarnie, nie wiem jak w Anglii je uprawiają:) U mnie po tym deszczu są całe brązowe. A że to już drugi rok z rzędu, zaczynam się zastanawiać, że je całkiem wyrzucę.
    Pozdrawiam serdeczenie

    OdpowiedzUsuń
  2. Nasze róże też nie najlepiej znoszą wilgoć w tym roku. Dostały antygrzybem i jakoś się trzymają, ale to nie to, co drzewiej bywało...Tyle mojego, że u Ciebie się pozachwycam. A sromotnika mimo wszystko pozazdraszczam:-))) W końcu to rzadkość wśród grzybów...

    OdpowiedzUsuń
  3. ależ to piękne zdjęcie, to z burzą! takie burzowe!

    OdpowiedzUsuń