Dziś o tym czym różni się ziemianin od kosmity? Po czym
poznać że dana kreatura nie pochodzi z naszej planety oraz dlaczego uważam że
Polacy są co najmniej z Marsa. Dla zaniepokojonych dodam że wcale mi nie odbiło
i ciągle mam zamiar pisać o ogrodach i roślinach ;) i to ogrodach nietypowych i
odległych. Oczywiście wszystko z lekkim przymrużeniem oka.
Ziemianin to istota ludzka której naturalnym środowiskiem
życia jest planeta ziemia. W naturze wśród przyrody ziemianin czyje się swojo i
dobrze, uspokaja go kolor zielony, koi widok słońca i błękitnego nieba. O ile nie
doświadczył żadnej traumy, ma się dobrze kiedy go wypuścić na łąkę lub do lasu.
Kosmita zaś to istota poza ziemska która w naturalnym
środowisku w otoczeniu przyrody czuje się z definicji źle. Zieleń jest wroga i obca a w jej otoczeniu
kosmita węszy nieustanne zagrożenie płynące już z samego kontaktu. Tak więc naturalne przestrzenie w tym ogród
budzą w kosmicie wszystkie lęki i frustrację.
No i co do tego ma naród Polski? Niestety z przykrością
odkrywam że z istotą pozaziemską łączą sporą grupę naszych rodaków bardzo silne
więzy. Polak nie lubi drzew….. więc tnie na potęgę. Takich kosmitów w różnych
urzędach nie brak…jak wiemy. Polak nie lubi zieleni, wszystko betonuje
asfaltuje i brukuje a jeśli w bruku pojawi się oznaka życia zawierająca
chlorofil…oj walczy czym się da by usunąć wroga.
Jedyna zieleń jaką Polak akceptuje to zieleń sztuczna –
plastik- ta wydaje się mniej niebezpieczna a bardziej oswojona, bo nie wykazująca
cech nieprzewidywalności.
Na jakiej podstawie wydaje tak surowe wyroki na lud mój
wybrany? Niestety mam powody, a biorą się one z obcowaniem z kosmitami, w moim
fachu dość częstym... niestety. Na szczęście kiedyś na studiach miałam zajęcia o
nazwie „Kontakt z odmiennością” więc jakoś sobie radzę, ale wierzcie mi bywa
ciężko.
Kosmita zwabiony na łono natury, jeszcze momentami łudzi się
że to co widzi jest plastikowe.
Typowa reakcja istoty pozaziemskiej po wejściu do Oranżerii:
„Proszę Pani te kwiaty są plastikowe
prawda? lub „te winogrona nie są prawdziwe?” Kiedy moja odpowiedź jest
przecząca, kosmita zasępia się, jakby naturalne znaczyło gorsze i
niebezpieczne. Kontakt z winogronami bywa
szczególnie naznaczony emocjami oraz
często kończy się konsumpcją, to ci odważniejsi
oczywiście, a jedzeniu towarzyszą odgłosy zdziwienia i zachwytu. To
okrągłe, słodko-kwaśne jest dobre i nie trujące…kosmita jest wtedy w szoku.
Jak wiadomo z braku doświadczenia z naturą niektóre stwory z
odległych galaktyk odkrywają np. że jest coś takiego jak pory roku w naszym
klimacie i opuszczenie bezpiecznej i sukcesywnie wyzbywanej z wszelkiej
zieloności Warszawy nie oznacza zmiany strefy klimatycznej. Wtedy pojawiają się
takie pytania „proszę Pani a te suche liście to co tu robią?” no cóż w
listopadzie się zdarzają ale o tym istota pozaziemska może przecież nie
wiedzieć.
Zdarza się że zupełnie po za uwagą ziemian przybysze
dochowują się w warunkach naszej planety potomstwa i wtedy zaczynają się
prawdziwe problemy. Bo dzieci kosmitów to już właściwie ziemianie. Czasem zupełnie
wyzbyci leków i wrogości wobec natury. A kiedy te dzieci zapragną dla przykładu
zorganizować swoje przyjęcie w ogrodzie ich rodzice z wiadomych powodów
popadają w panikę, wszelkimi sposobami próbując odciągnąć dziecko od
czyhającego zagrożenia.
Kiedy tak wyściubiam nos poza nasz kraj wydaje mi się że
pozostawiam kosmitów w ich kryjówce w której dobrze się zakamuflowali. Są biali,
deklarują wiarę katolicką i mają poczucie wyższości nad innymi nacjami szczególnie
tymi z odległych części planety ziemia.
W zeszłym roku trafiam w miejsce które przypomina mi kosmos
a konkretnie palnetoidę B-612 na której mieszka Mały Książę . Miejsce w którym
przestawiając krzesło o 180 stopni można podziwiać wschody a następnie zachody
słońca, specjalnie nie wykonując dużego wysiłku.
Ten kosmos, z planetami rozsianymi jak groszki, znajduje się
w innej wręcz galaktyce na środku oceanu, i o dziwo mieszkają tam ziemianie.
Może ciut ciemniejsi, może wyznający innego Boga ale jacyś bardziej
ludzcy. Na tych wyspach-planetoidach
bieda aż piszczy, wody słodkiej brak i piasek pod palmami jałowy i złocisty. A okazuje
się że ludzie tam kochają kwiaty i zieleń!!! nie tylko tą jadalną oraz użyteczną.
Przed każdym domem beczki, puszki kanisterki wszelkiej maści
a w niej garstka ziemi i uprawy. Nawet róż, choć nie oszukujmy się marniutkich.
Tych roślin w butelkach po wodzie, pojemnikach po płynach czy puszkach, nikt
nie traktuje utylitarnie.
To z potrzeby piękna i chęci posiadania namiastki luksusu
jaką jest ogród na piasku. Choć oczywiście upraw warzywnych też nie brakuje.
Jak dla mnie taka kompozycja to hit wyjazdu i dopiero przejaw kosmicznej technologii w ogrodzie ;)
Nam często nie przychodzi do głowy jak bardzo piękną i
bogatą florę i faunę mamy i że w porównaniu z wyspą na oceanie gdzie nad wodą
dynda smukła palna, to u nas jest różnorodnie i pięknie…No ale wszystko pod
warunkiem że się nie jest kosmitą i lubi się naturę.
A na takiej Malediwskiej wyspie która ma być piękna i
tropikalna bo turyści płacą ,już kanisterka po wodzie lub oleju nie ma…ma być w
europejskim stylu i tak by nie zaburzyć wyobrażenia o palmie na złocistym
piasku i chińskiej doniczce z babusa z paprotką.
Jak tak patrzyłam na te prace ogrodowe to myślałam sobie że
wcale nie zazdroszczę tych tropikalnych warunków. Po pierwsze tam cały rok się
sypią liście z drzew…czyli codziennie trzeba grabić, czego ja nie cierpię. Ziemi w naszym rozumieniu tego słowa nie ma, więc upraw pod parasolem z drzew też nie ma, a jeśli już to bardzo
ograniczone. A do tego niekończąca się praca ze sprzątaniem plaż z „gruzu” rafy.
Ekipa ogrodników ;)
Dosłowna orka na ugorze z taką tropikalną wyspą ;) Mimo tego
że za oknem teraz szaro – buro bym się nie zamieniła… wolę swoją ogrodową różnorodność
i pory roku oraz tych naszych rodaków- kosmitów.
Zmienność i dynamika
która cechuje naszą strefę klimatyczną może naprawdę motywować do działania. bo
co takiego czyni z człowieka widok z palmą? .....Leniwca :) bo czy siedzi czy leży
jest mu ciepło a na dodatek szkoda się ruszać bo i do czego jak wokoło wieczny
constans? …Nuda panie pod palmami J
nie to co u nas.
a ja bym wolała- naszą piękną zieleń, niewykoszone przydrożne rowy, wysokie drzewa i brak kontaktów z kosmitami!
OdpowiedzUsuńMarzenia.
Bardzo doceniłam naszą zieleń, ale nie na przykładzie ogrodów, tylko pastwisk; zdarzyło nam się pojechać w rumuńskie Karpaty, wszędzie bezkresne pastwiska, ale żółte i spalone słońcem, i wszędzie stada bydła, owiec i koni, co te zwierzęta jeszcze tam wygryzają ze spalonej ziemi, ot! skubnie i przechodzi dalej, może listek z krzaka, jeśli został; i kiedy wróciłam do nas, popatrzyłam na te trawy, zieloności po pas, pomyślałam sobie, gdyby tamte zwierzęta miały tyle tego, co tu ...; cały czas lato, to rzeczywiście bardzo nudne; z tęsknoty za wiosną zamówiłam nasionek różnych, na rozsadę; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWspaniały wpis. Dziękuję i gratuluję. To prawda, zieleni u nas coraz mniej. Beton zalewa nas z każdej strony. Ostatnio "zagospodarowano" skwerek na skrzyżowaniu (w Warszawie) - powstanie budynek mieszkalny wielokondygnacyjny z parterem handlowym. A rosły tam drzewa, trochę krzaków, trawa... wystarczyło odnowić, postawić kilka ławek... ale po co. Lepiej postawić blok. Zysk jest ze sprzedaży gruntu. A potem jak się ludziska wprowadzą to ho ho ho... będą mieszkać przy skrzyżowaniu dwóch sporych ulic, w betonie, hałasie, smrodzie.... ale w mieście :)
OdpowiedzUsuńBędąc w mieście stołecznym Paryżu widziałam jak troszczono się o każdy metr wolnej przestrzeni - chociaż mały trawniczek, chociaż jedno drzewko, dwa krzaczki, ławeczka. Byle było zielono.
Nie to co u nas :)
pozdrawiam i życzę wytrwałości,
Elżbieta
Ja również tęsknię za wiosną, tymczasem kupiłam dwa kwitnące fiołki alpejskie, które cieszą moje oczy...pieknie piszesz. Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńTen ogród "wertykalny" jest niesamowity. Potrzeba matką wynalazku; nic się nie może zmarnować. W sumie to takie podejście akceptuję, niekoniecznie ze względów estetycznych.
OdpowiedzUsuńZgadzam się coraz mniej zieleni wokół nas. Tak naprawdę by móc spędzać czas wśród zieleni trzeba albo wyjechać za miasto albo stworzyć swój własny ogród. Oglądając te zdjęcia bardzo zatęskniłam za wiosną i moim ogrodem... ale już za niedługo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I ja tęsknię za wiosną. I za swoim kawałkiem zieleni na razie słabo przypominajacym ogród;]
OdpowiedzUsuńStyl cmentarny opanował tę planetę i jest to jedyny styl właściwy kosmitom: tuje, świerki i trawniki pozbawione jakichkolwiek urozmaiceń. Czasem pelargonia w doniczce przy wejściu do domu.A gdzie bujne ogrody z rozpustą kolorów, przydomowe ogrody bez grządek, za to ze spontaniczną feerią wielkości i kształtów. Jakieś smutne te ogrody, które nas otaczają.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie wszystkie.
Pozdrawiam.
fajny tekst. i smutna prawda.
OdpowiedzUsuńnasz sąsiad wyciął właśnie 4 drzewa - 2 jesiony i 2 topole - ogrooomne!
pytam go: a nie szkoda było, takie wielkie drzewa?
nie szkoda- odpowiada bez namysłu. kapitał, kapitał się liczy.
żałosny był to widok. zwłaszcza, że drzewa najpierw musieli czymś "podkarmiać", żeby nadawały się do wycięcia.
u nas jest dąb - od wiosny ma liście. a jego 4 drzewa liści nie miały.
smutne to. i to jeszcze facet z okolic puszczy - a jaka bezmyślność.