czwartek, 24 maja 2012

Szczęście w trawie

Wszystko jest dziełem przypadku, dużo rzeczy umyka nam niezauważonych bo nie mamy kiedy się rozejrzeć. A szczęście często jest tuż tuż u naszych stóp....



Problem w tym by taką okazję dostrzec w morzu innych wydarzeń, w odpowiednim momencie, nie przegapić. Ale do tego trzeba mieć chwilę na refleksję i rozejrzenie się dookoła. Tyczy się to wszystkich kwestii związanych z przebywaniem na tym świecie....
Tak samo miało to miejsce w przypadku tej czterolistnej koniczyny....nigdy bym jej nie zauważyła gdyby nie słowik i komary.
No właśnie co słowik i znienawidzone insekty mają do szczęśliwiej czterolistnej koniczyny? Niby nic a jednak.
Jak już donosiłam we wcześniejszych wpisach walczę teraz na majowym froncie by ogród wyrwać spod panowania zieleni niechcianej oraz doprowadzić do porządku zieleń chcianą. Do tych wszystkich działań wojennych dochodzi koszenie murawy w różnych miejscach ogrodu. Używam do tego celu kosiarki która ma już swoje lata. Staram się jej nie przegrać jakoś dramatycznie więc robię mniejsze lub większe przerwy. I właśnie podczas jednej z nich usłyszałam że nad stawem "Podkową" przepięknie śpiewa słowik. Ten śpiew ma dla mnie szczególne znaczenie. Nie ma prawdziwego maja bez słowika w Moczarowym ogrodzie.  Usiadłam więc na swojej kłodzie drewna z widokiem na rabatę nad Podkową, którą traktuję jak ławkę i starałam się wysłuchać słowiczego koncertu. Było to naprawdę trudne, bo kiedy tylko przestałam się ruszać chmary komarów uznały mnie za idealną kandydatkę na stołówkę. Siedziałam więc opędzając się od natrętów, oklepując i machając rękoma. I tak, przyglądając się kto ogryza mnie po nogach, mój wzrok utkwił na tym co na powyższej i poniższej fotografii.
Czterolistna!!! wśród liści typowej białej drobnej trójlistnej koniczyny!!!. Takie szczęście, do tego podwójne, bo z drugiego końca okazałej kępy sterczał jeszcze jeden listek. Gdyby nie grupowa praca słowika i komarów, najprawdopodobniej skosiłabym to szczęści nie zorientowawszy się że tam było. Aż strach pomyśleć ile takich "szczęść" niezauważanych mija nas w codziennym istnieniu.


Czy to oznacza że będę miała podwójne szczęście???
OBY!!! Szczęścia nigdy nie jest za dużo...a mi się przyda...

Ale nie narzekam, nie mam powodów. W sumie wiosna taka piękna, wystarczy rozejrzeć się dookoła a jakoś tak radośniej na duszy...
Sami popatrzcie.
W ogrodzie południowym szał azalii, wyglądają tak wspaniale jak pachną. Ogród wypełnił ich subtelny zapach.









Inne późno majowe piękności...




A na rabaty zakrada się powoli lato....













6 komentarzy:

  1. Gratuluję, szczęściara z Ciebie ...
    Piękne kwiaty, piękne zdjęcia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj po raz pierwszy odkryłam Twój blog!! i jestem w raju!! pięknie tu u Ciebie! niezła szczęściara:) będę systematycznie odwiedzać i już z niecierpliwością czekam na kolejny wpis

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja myślałam, że mam wielki ogród... możesz poszaleć... cudo, cudo... szkoda tylko, że nie podpisujesz roślin, tyle cudeniek u ciebie... inspiracji co nie miara....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach i jeszcze dopiszę, u mnie w tym roku azalie straciły większość pączków przez mróz... w tamtym roku, było ich co nie miara, a w tym na palcach by policzył... U ciebie jak zwykle piękności.

      A ta na marginesie, co to za roślinka z tymi ciemnymi drobnymi kwiatuszkami ? Śliczna...

      Usuń